Złamany palec Wajdy

W 14. minucie pierwszej tercji defensor Cracovii rzucił się do obrony strzału jednego z sanockich zawodników i krążek trafił go prosto w rękę. - Zjechałem do boksu, a następnie do szatni, gdzie nasza pani doktor nastawiła mi palec - relacjonuje Wajda.
Zawodnik odpoczął jeszcze kilka minut, ale ani myślał rezygnować z gry. - Na taflę wróciłem na początku drugiej tercji. To była moja indywidualna decyzja. Chciałem pomóc zespołowi - przyznaje.
Choć ból go nie opuszczał, nasz reprezentacyjny obrońca dotrwał do końcowej syreny. Czy dało się grać? Widocznie tak, skoro wytrzymałem do końca meczu - opowiada.
Po spotkaniu Wajda udał się na prześwietlenie kontuzjowanego palca. - Początkowo wydawało się, że jest on tylko wybity, ale badania wykazały jego złamanie - wyjaśnia obrońca, którego teraz czeka przerwa w grze.
- Mam założoną specjalną szynę plastikową. Moja absencja powinna potrwać około dziesięciu dni - opowiada i już snuje plany odnośnie powrotu do składu Comarch Cracovii. - Chciałbym zagrać już w przyszły piątek w meczu z GKS-em Tychy. Mam nadzieję, że tak będzie.
DG