Takie historie pisze tylko sport. W tydzień z piekła do hokejowego raju

    03.04.2017
    Takie historie pisze tylko sport. W tydzień z piekła do hokejowego raju
    Od 1:3 do 4:3 w przeciągu zaledwie tygodnia. Niezwykła wola walki, determinacja, a przede wszystkim – wielka wiara. Historia drużyny z sezonu 2016/17 zostanie zapamiętana na długo, jako najwspanialszy przykład piękna tego sportu. I wyjątkowości Cracovii.

    Od 1:3 do 4:3 w przeciągu zaledwie tygodnia. Niezwykła wola walki, determinacja, a przede wszystkim - wielka wiara. Historia drużyny z sezonu 2016/17 zostanie zapamiętana na długo, jako najwspanialszy przykład piękna tego sportu. I wyjątkowości Cracovii.

    Kalendarium

    26 marca 2017 - Comarch Cracovia przegrywa trzeci mecz wielkiego finału z GKS-em Tychy. W rywalizacji do czterech zwycięstw jest już 3:1 dla rywala. Szanse na sukces? Czysto iluzoryczne, o czym świadczą chociażby statystyki. Od powrotu „Pasów" do Ekstraligi (a więc już 12 lat), żadna drużyna, na żadnym etapie play-off nie zdołała odrobić straty trzech meczów. Tym bardziej dysponując zalewie jednym spotkaniem u siebie. Niektórzy w Tychach zapewne mrożą już szampany. Niektórzy w Krakowie życzą sobie jedynie aby rywalizacja wróciła jeszcze na Siedleckiego.

    29 marca 2017 - W Tychach najgłośniejszy doping w finale. Hala wypełniona po brzegi - wszyscy chcą zobaczyć koronację nowego Mistrza. I to zaledwie po pięciu spotkaniach finału. Inne plany ma jednak drużyna Cracovii, o której właśnie w kategoriach kolektywu należy mówić. Gospodarze psychicznie nie są w stanie udźwignąć presji. Zaczyna się koncert Cracovii.

    31 kwietnia 2017 - Kontynuowany przy Siedleckiego. I choć to tyszanie otwierają wynik, końcowe słowa należą znowu do Mistrzów. Oklaskiwana przez komplet publiczności pasiata lokomotywa taranuje rywali. 4:2 to najłagodniejszy wymiar kary. Remis w serii sprawia, że serca rosną. Z psychologiczną przewagą „Pasy" jadą do Tychów jak po swoje.

    2 kwietnia 2017 - Decydujące „Starcie Mistrzów" idzie po naszej myśli. Tuż przed pierwszą przerwą bramkę na 1:0 strzela Urbanowicz. Sytuacja komplikuje się po zmianie stron, gdy szybko wyrównują gospodarze. To oni grają optycznie lepiej. Mocniej atakują, świetnie zabezpieczają tyły. I mają pecha . A w zasadzie to krakowianie mają Rafała Radziszewskiego i...słupki bramki, które trzy razy obijają gospodarze. Kary, przewagi, ale nikt nie zaryzykuje odsłonięcia swojej defensywy. Ostatnie 10 minut to już niemal hokejowe szachy. 60 minut mija, a na zegarze z wynikiem wciąż 1:1. Czyli dogrywka. Nietypowa, bo 20-minutowa, w składzie pięciu na pięciu. Ale wcześniej trzymająca w nerwach 15-minutowa przerwa. Wracają. Mija ledwie 45 sekund. Damian Kapica doskonale wypatruje Petra Šinagla. Ten nie zwykł marnować takich sytuacji. GOL! Eksplozja radości. Rękawice, kaski, wszystko co zbędne - ląduje na tafli. Strzelec bramki wpada w objęcia kolegów z drużyny. Zaczyna się całonocna mistrzowska feta. W przeciągu tygodnia drużyna, która została spisana na porażkę przywdziewa koronę najlepszej w kraju. Comarch Cracovia zdobywa 12. w historii mistrzostwo Polski.

    Pasiasta klątwa

    Mistrzostwo 2017 niechybnie obrośnie legendą. Podobnie jak jego bohaterzy. A legendy mają to do siebie, że zawsze posiadają odrobinę spirytualizmu, czy magii. W XXI wieku „Pasy" skrzyżowały kije z GKS-em Tychy aż sześciokrotnie. Dotychczas pięciokrotnie lepsza była Cracovia, choć przecież sportowo trudno odmawiać wielkiej klasy rywalom. O zwycięstwach biało-czerwonych zawsze decydowało coś więcej niż tylko czysto hokejowe umiejętności. Coś co w sporcie określa się jako „charakter". Dla wielu jednak finałowa dominacja (i tylko finałowa - przecież w sezonie zasadniczym to GKS był lepszy) obłożona jest klątwą, jaka spoczywa na rywalu. Na szczęście dla nas, na jej złamanie tyszanie mają zatem kolejny sezon. Tylko czy sami wierzą, że Cracovię można pokonać?

    Papieski power-play

    Zbieg zdarzeń sprawił, że siódmy mecz wielkiego finału „Pasom" przyszło rozgrywać w dniu rocznicy  śmierci świętego Jana Pawła II. Dokładnie 12 lat po odejściu największego z kibiców Cracovii, jego drużyna walczyła o 12. w historii tytuł mistrzowski. I choć na lodzie końcówkę spotkania zagraliśmy w równowadze, dla wielu kibiców oczywiste jest, że prawdziwym power-play Cracovii była opatrzność. Triumfujemy w szczególnym dniu, rocznicy śmierci Jana Pawła II. To ma znaczenie - mówił tuż po meczu zdobywca pierwszego gola, Maciej Urbanowicz.

    Niezależnie od tego, którą wersję wydarzeń minionego wieczoru przyjmiemy za prawdziwą, wszyscy, którzy z uwagą śledzili rywalizację o tytuł wiedzą, że stało się coś wyjątkowego. Historia, którą można opowiadać bez znudzenia, którą ojciec Pasiak opowie swojemu dziecku. Jedna z tych wielu wspaniałych, które sprawiają, że bycie kibicem Cracovii to olbrzymi przywilej i wielka duma.

    Autor: Krzysztof Dąbrowa

    fot. Leszek Tarczoń/Arkadiusz Lassota

    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ