Sebastian Biela: Jeszcze jestem kawalerem, więc...

- Za szybko uwierzyliśmy w to, że będzie to jeden z łatwiejszych meczów. To był chyba nasz błąd - mówi po wczorajszym spotkaniu z Akuna Naprzodem Janów napastnik „Pasów”. Ostatecznie Comarch Cracovia wygrała 5:2, ale przez chwilę zwycięstwo było zagrożone.
- Po trzech minutach prowadziliście już 2:0 i wydawało się, że może być pogrom, tym bardziej, że zaraz potem podwyższyliście na 3:0. Nagle coś się zacięło…
- Tak, chyba ten wynik nas nieco uśpił. Za szybko uwierzyliśmy w to, że będzie to jeden z łatwiejszych meczów. To był chyba nasz błąd.
- Kolejny raz mieliście problemy z Akuna Naprzodem…
- Janów ewidentnie nie leży nam w tym sezonie. Troszkę też chyba zlekceważyliśmy... Później zrobiło się tak, że przez chwilę była nerwówka.
- W drugiej tercji to goście grali i mieli przewagę. Trzecia też nie różniła się od niej zbytnio…
- Zgadza się. Nie szło nam w tej części gry, zrobiło się 3:2 i trzeba było wziąć się do roboty. Na szczęście udało nam się zdobyć jeszcze dwie bramki i wygraliśmy 5:2.
- Były obawy, że zwycięstwo może wam uciec?
- Ja do końca wierzyłem w to, że wygramy, jednak gdy rywale strzelili bramkę na 3:2, wszystko mogło się zdarzyć. Kto wie, jakby to wyglądało, gdyby mieli nieco więcej szczęścia. Bardzo dobrze w naszej bramce spisywał się jednak Marek Rączka, pomógł nam w zdobyciu trzech punków.
- Zagrałeś wyjątkowo w trzecim ataku „Pasów”..
- Tak, pod nieobecność Grześka Pasiuta. Wystąpiłem z chłopakami, którzy naprawdę potrafią grać w hokeja. Trochę to się jeszcze nie układało, ale myślę, że z każdym meczem powinno być lepiej.
- Czeka was teraz nieco przerwy, ale potem kolejny maraton. Można powiedzieć „świąteczny”…
- Dokładnie. Gramy dzień przed Wigilią i dzień po Świętach. No nic, hokej. Takie jest życie sportowca. Trzeba zacisnąć zęby, grać i wygrywać.
- Rodzina nie będzie zła z tego powodu?
- Ja jeszcze jestem kawalerem, więc jakoś sobie poradzę (śmiech). Gorzej z tymi chłopakami, którzy mają żony, dzieci, które nastawiły się na przedświąteczną pomoc ze strony swych mężów (śmiech). A tak na poważnie, każdy zdaje sobie sprawę z tego, że jest hokeistą. Myślę, że rodziny są wyrozumiałe.
Rozmawiał Dariusz Guzik