Rudolf Rohaček: Trochę inaczej niż z boksu
12.01.2009

<i>- Spotkanie było ciężkie i pełne emocji. To był bardzo dobry mecz pod względem taktycznym</i> - opisuje niedzielny pojedynek z Pol-Aqua Zagłębiem Sosnowiec trener Comarch Cracovii, Rudolf Rohaček. Jego zespół wygrał 3:1.<br><br>
- Cieszy zwycięstwo, bo łatwo nie było…
- Dokładnie. Spotkanie było ciężkie i pełne emocji. To był bardzo dobry mecz pod względem taktycznym. Gdy zdobyliśmy bramkę na 2:1 wiedzieliśmy, że to może nie wystarczyć, dlatego też cieszę się, że podwyższyliśmy rezultat.
- Kluczowym momentem meczu był gol na 2:1 Rudolfa Verčika…
- Zresztą bardzo ładny po doskonałej akcji. Ta bramka nas uspokoiła, a potem dobiliśmy przeciwnika jeszcze trzecim trafieniem.
- Pod koniec spotkania Zagłębie wycofało bramkarza. Był niepokój?
- Może lekki, bo raz naprawdę nam zagrozili. Świetnie interweniował jednak Rafał Radziszewski, a potem jechaliśmy z kontrą i mieliśmy szansę na zdobycie czwartej bramki. Nie udało się, ale i tak wygraliśmy.
- Dwie tercje oglądał pan z trybun…
- Po pierwszej części gospodarze kompletnie nie opanowali sytuacji, gdy nasza drużyna schodziła z lodu do szatni. Były kontrowersyjne sytuacje z kibicami, a sędzia zadecydował tak, jak zadecydował. Dostałem karę meczu, podobnie jak Daniel Laszkiewicz, ale my po prostu broniliśmy chłopaków przed atakami kibiców.
- I jak wyglądał mecz z nieco dalszej perspektywy?
- Trochę inaczej niż z boksu. Trzeba było na odległość przekazywać wskazówki do trenera Pasiuta, który dociągnął to do końca. Chłopaki dobrze się spisali i odnieśli zwycięstwo.
- Która to była pana kara meczu?
- Druga. Zresztą pierwszą też dostałem od tego samego sędziego (Przemysław Kępa – przyp.).
Rozmawiał Dariusz Guzik
- Dokładnie. Spotkanie było ciężkie i pełne emocji. To był bardzo dobry mecz pod względem taktycznym. Gdy zdobyliśmy bramkę na 2:1 wiedzieliśmy, że to może nie wystarczyć, dlatego też cieszę się, że podwyższyliśmy rezultat.
- Kluczowym momentem meczu był gol na 2:1 Rudolfa Verčika…
- Zresztą bardzo ładny po doskonałej akcji. Ta bramka nas uspokoiła, a potem dobiliśmy przeciwnika jeszcze trzecim trafieniem.
- Pod koniec spotkania Zagłębie wycofało bramkarza. Był niepokój?
- Może lekki, bo raz naprawdę nam zagrozili. Świetnie interweniował jednak Rafał Radziszewski, a potem jechaliśmy z kontrą i mieliśmy szansę na zdobycie czwartej bramki. Nie udało się, ale i tak wygraliśmy.
- Dwie tercje oglądał pan z trybun…
- Po pierwszej części gospodarze kompletnie nie opanowali sytuacji, gdy nasza drużyna schodziła z lodu do szatni. Były kontrowersyjne sytuacje z kibicami, a sędzia zadecydował tak, jak zadecydował. Dostałem karę meczu, podobnie jak Daniel Laszkiewicz, ale my po prostu broniliśmy chłopaków przed atakami kibiców.
- I jak wyglądał mecz z nieco dalszej perspektywy?
- Trochę inaczej niż z boksu. Trzeba było na odległość przekazywać wskazówki do trenera Pasiuta, który dociągnął to do końca. Chłopaki dobrze się spisali i odnieśli zwycięstwo.
- Która to była pana kara meczu?
- Druga. Zresztą pierwszą też dostałem od tego samego sędziego (Przemysław Kępa – przyp.).
Rozmawiał Dariusz Guzik