Rudolf Roháček: Chciałbym, by Cracovia była najbardziej utytułowanym polskim klubem!
Za nami pełen sukcesów sezon, w którym zdobyliśmy Puchar Polski i Puchar Kontynentalny. O rywalizacji z GKS Tychy, minionych rozgrywkach i planach na kolejne w obszernym wywiadzie rozmawiamy z trenerem Pasów Rudolfem Roháčkiem.
Panie Trenerze, emocje powoli już opadają, proszę zatem powiedzieć jak oceni Pan rywalizację ćwierćfinałową z GKS Tychy i czego zabrakło do awansu?
Sądzę, że jedną z przyczyn była spora liczba fauli z naszej strony, a Tychy potrafiły to wykorzystać i zdobywać gole w przewagach. Ostatnie dwa spotkania, w których zwyciężyliśmy w Krakowie i przegraliśmy na wyjeździe, były bardzo wyrównane. O ich wyniku decydowały detale, ale można też powiedzieć, że rywale mieli po prostu trochę więcej szczęścia, a może i umiejętności w wykorzystywaniu sytuacji. To były główne powody naszej porażki.
Jak zatem podsumuje Pan zakończony sezon. Zdobyliśmy dwa trofea, więc można zaryzykować stwierdzenie, że był on jednak dla nas bardzo udany.
Potrzebuję jeszcze trochę czasu, by sobie to wszystko poukładać w głowie i dokonać rzetelnej oceny. Wygraliśmy dwa Puchary i to ma swoją wymowę. Należy podkreślić też, że dzięki zdobyciu Pucharu Kontynentalnego awansowaliśmy do Hokejowej Ligi Mistrzów i to jest ogromny sukces! Tak naprawdę nikt na nas nie stawiał, a pokonaliśmy przecież wicemistrza Słowacji HK Poprad, złotego medalistę mistrzostw Włoch – Asiago, mistrza Kazachstanu Saryarkę Karagandę oraz drugą drużynę w Danii – Aalborg Pirates! To naprawdę mocne ekipy z czołowych europejskich lig! Mogliśmy później przeczytać w prasie, że to największe osiągnięcie polskiego hokeja i nie wiem czy któryś z polskich klubów będzie kiedyś w stanie to powtórzyć!
To był dość dziwny sezon, dużo zmian, przekładane mecze. Czy coś Pana zaskoczyło pozytywnie lub negatywnie jeśli chodzi o te rozgrywki?
Dziwny sezon i dziwna końcówka, wziąwszy pod uwagę ostatnie wydarzenia na świecie, a także ciągłe zmagania z pandemią COVID-19. Możemy zaliczyć go jednak do udanych, oczywiście byłoby lepiej gdybyśmy awansowali do finału i zdobyli mistrzostwo. Dzięki temu mamy jednak o wiele większą motywację, by w przyszłych rozgrywkach wygrać ligę i zdobyć upragniony tytuł.
Czy wprowadzone zmiany w terminarzu mocno utrudniły treningi i przygotowania do play-off?
Najwięcej problemów sprawiło nam przeniesienie terminu Pucharu Kontynentalnego na marzec. Po raz pierwszy zdarzyło się przecież, że musiała nastąpić przerwa w play-off. Pod kątem przygotowań, logistyki, zmęczenia i kondycji mogło to stanowić dla nas pewien problem i zaważyć na pojedynkach z GKS Tychy. To już jednak jest historia, teraz musimy skupić się na przyszłych rozgrywkach i pracą nad zdobyciem mistrzostwa Polski.
Tuż przed zakończeniem sezonu zasadniczego doszło też do zmiany zasad i okazało się, że pierwsza drużyna w tabeli zagra w Pucharze Kontynentalnym. Czy powinno się dokonywać takich rewolucji w trakcie trwania rozgrywek?
Ta zmiana była przeprowadzona pod Katowice, ponieważ było już wiadome, że ta drużyna zwycięży sezon zasadniczy. Jeśli robi się takie rzeczy i zmienia reguły na dwa dni przed końcem tej rundy, to dla mnie nie ma to nic wspólnego ze sportem! Jak można w takim momencie zmieniać regulamin? Ta sytuacja mówi sama za siebie.
Coraz śmielej do składu pukają młodzi Polacy, jak choćby nasz wychowanek Mateusz Bezwiński. Czy Pana zdaniem zrobili oni znaczący postęp?
Poczynili pewne postępy, ale moim zdaniem zbyt małe. Trzeba wziąć pod uwagę, że to są już doświadczeni gracze! Młody zawodnik to taki, który ma szesnaście lat, a oni przekroczyli przecież już dwudziesty rok życia. Mam tu na myśli choćby Sebastiana Brynkusa, Łukasza Kamińskiego czy wspomnianego Bezwińskiego, którzy muszą jeszcze ciężej pracować i podnosić swe umiejętności, bo za rok czy dwa może być już dla nich za późno. To wszystko siedzi w ich głowach, muszą dawać z siebie o wiele więcej, trenować i rozwijać się. Rozmawiałem z nimi i będę jeszcze rozmawiał, zrobię wszystko, by im pomóc, ale oni sami muszą tego chcieć i dawać z siebie wszystko na treningach i w trakcie meczów.
Pozostańmy jeszcze przy naszych rodzimych hokeistach. W przyszłym sezonie w składzie każdej z drużyn będzie musiało występować minimum sześciu Polaków. Czy to oznacza, że możemy spodziewać się w drużynie więcej graczy z Polski?
Taki będzie obowiązywał przepis, ale ja sięgnąłbym głębiej i zastanowił się dlaczego tak mało Polaków gra w klubach. Zacznijmy od tego, że tak naprawdę brakuje juniorskiej ligi z prawdziwego zdarzenia. Jeśli nie ma rozgrywek juniora starszego czy młodszego, to gdzie ci hokeiści mają się ogrywać? Powinni rozgrywać pięćdziesiąt – sześćdziesiąt meczów w sezonie, gdzie będą rywalizować i zdobywać doświadczenie. To wszystko można zrealizować i nie potrzeba do tego wielkich pieniędzy. Jeśli tak dalej pójdzie to wkrótce zabraknie młodych zawodników, a ci w wieku czternastu lat wyjadą do Szwecji, Finlandii, Niemiec, Czech czy Szwajcarii, a więc tam gdzie będą się szkolić i rozwijać. Musi nastąpić zmiana systemu rozgrywek w poszczególnych rocznikach, bo inaczej zabraknie młodych graczy na krajowym podwórku i nic z tego nie będzie!
Czy prowadził Pan już wstępne rozmowy z zawodnikami o przedłużeniu kontraktów na następny sezon?
Pierwsze rozmowy już się odbyły, ponieważ zaczynamy myśleć o kolejnych rozgrywkach. Na wszystko potrzeba jednak czasu, rozmów i negocjacji, bo nie są to łatwe sprawy.
To może teraz przejdźmy do przyjemniejszego tematu. Jak Pan zamierza spędzić zasłużony urlop?
Z pewnością przyda mi się odpoczynek (śmiech). Chciałbym pojeździć na nartach, więc jak tylko jeszcze uda mi się znaleźć miejsce ze śniegiem to na pewno się tam wybiorę. Chcę postawić raczej na aktywność fizyczną – spacery po górach czy jazda na rowerze. Przez większą część w roku nie ma mnie w rodzinnym mieście, więc zajmę się też pracami przy domu. Najważniejsze będzie dla mnie, by wyczyścić głowę i w pełni wypoczętym przystąpić do nowego sezonu.
Jako trener osiągnął Pan niemal wszystko. Czy czuje Pan spełnienie w tej roli, ale też i dalszą motywację do nowych wyzwań?
To prawda, ale nie czuję się jeszcze spełniony. Wiadomo, że przed nami występy w Lidze Mistrzów i marzy mi się, by coś osiągnąć w tych rozgrywkach. W całej historii polskiego hokeja są jeszcze kluby, które zdobyły więcej tytułów mistrzowskich od nas i moim celem jest, by w ciągu kilku lat je przegonić. Chciałbym, by to Cracovia miała na koncie najwięcej złotych medali w tabeli wszechczasów. Oczywiście wielu ludzi mówi, że jestem za długo na stanowisku i potrzebna jest zmiana, ale takie ich prawo. Ja mam jeszcze przed sobą wiele celów do zrealizowania, ambicji mi nie brakuje i już cieszę się na przyszły sezon.
Czy już wiadomo kiedy zespół rozpocznie przygotowania?
Zamierzam dopiero usiąść i opracować cały plan treningowy przed sezonem. Musimy dobrze się przygotować pod względem kondycyjnym, bo bez tego nie udźwigniemy trudów rozgrywek. Jeśli chcemy być najlepsi w polskiej lidze, która jest bardzo mocna i powalczyć w Europie, musimy postawić solidny fundament i zaczniemy treningi odpowiednio wcześniej.
Czego zatem można życzyć Panu i drużynie na nowy sezon?
Do tej pory zawsze uważałem i życzyłem sobie oraz drużynie przede wszystkim zdrowia. Patrząc jednak na to co się dzieje teraz na świecie, chciałbym też, by po prostu zapanował pokój. Zarówno ja, jak i zapewne wszyscy życzymy sobie, by osiągnięto porozumienie i wojna się zakończyła. Nigdy nie przypuszczałem, że coś takiego nas spotka, to straszne co się dzieje, dlatego najważniejsze by była zgoda i pokój na świecie. Tego życzę sobie, drużynie i wszystkim ludziom!