Rafał Radziszewski: Teraz to my rozdajemy karty!

    26.01.2017
    Rafał Radziszewski: Teraz to my rozdajemy karty!
    Ostatni mecz z Podhalem musiał opuścić z powodu urazu oka. "Pasy" bez swojej największej gwiazdy poradziły sobie jednak doskonale. Jak przebiega powrót do zdrowia, czy już myśli o play-off i czy wreszcie poczuł oddech konkurencji - oto pytamy Rafała Radziszewskiego!

    Ze względu na dość specyficzny uraz jakiego doznałeś, nie wystąpiłeś w ostatnim spotkaniu ligowym z Podhalem. Śledziłeś poczynania kolegów czy kontuzja oka w tym przeszkodziła?

    -Niestety nie mogłem. Spotkanie odbywało się dzień po urazie i ciężko było mi chociaż patrzeć na telewizor, czy komputer. Słyszałem jednak, że zagrali kapitalne spotkanie i chwała im za to, bo dzięki temu wskoczyliśmy na pierwsze miejsce w lidze. Bardzo nam na tym zależało i to się udało.

    Po porażce w finale Pucharu Polski wydawałeś się być pogodzony z tym, że to tyszanie będą raczej liderem po sezonie zasadniczym. Tymczasem kilka kolejek wystarczyło, by z nawiązką odrobić te 8 punktów.

    -Pod koniec grudnia wszystko wyglądało tak, jakby te szanse były minimalne - traciliśmy wiele punktów, a nam nie szły te spotkania z GKS-em. Wreszcie udało się jednak wygrać w Tychach, a rywale potracili punkty w meczach, kiedy teoretycznie powinni zwyciężać. Teraz to my rozdajemy karty i oby udało się tą pozycje utrzymać także przed play-offem.

    Od wielu lat skład Comarch Cracovii zaczyna się od Rafała Radziszewskiego. Tymczasem podczas twojej nieobecności kapitalnie poradził sobie Robert Kowalówka. Poczułeś na plecach pierwszy od wielu lat oddech konkurencji?

    -Powiedziałbym inaczej - to, że Robert zabronił dobry mecz nie jest żadnym zaskoczeniem. Podobnie Michael Łuba. Obaj zagrali w tym sezonie po kilka spotkań i one wychodziły bardzo dobrze. Powinni dostawać szanse i doskonale, że także była okazja, żeby pokazać się z mocniejszym przeciwnikiem. Robert wykorzystał tę szansę i oby tak dalej! Teraz uwierzy w siebie i będzie to procentować dla całej drużyny.

    To kolejna okazja już jutro, czy jednak wracasz między słupki na mecz w Bytomiu?

    -Dziś po raz pierwszy byłem na treningu i to nie całym. Muszę wracać powoli - lekarze apelowali, bym nie forsował się zbyt szybko. Myślę więc, że jest szansa, że i jutro zabroni Robert Kowalówka.

    To już sama końcówka sezonu zasadniczego. Wyjście na prowadzenie dodało motywacji, by skończyć go koniecznie na pierwszym miejscu? A może dalej utrzymujecie, że to w zasadzie nie ma większego znaczenia?

    -Po Pucharze Polski mówiłem, że będzie to samo. Trzeba wygrać z każdym, żeby zdobyć mistrzostwo. Oczywiście najlepiej wyjść z pierwszego miejsca, bo ma się potencjalnie rozpisany jeden mecz więcej u siebie. Najlepszy na to dowód mieliśmy przed rokiem, gdy kończyliśmy przed własną publicznością.

    A potencjalnie słabsi rywale też są nagrodą?

    -Wszystkie te drużyny są równe i jeśli chcemy być mistrzami, to musimy pokonać każdego.  Ten rok jest w naszym wykonaniu doskonały i wierzę, że stać nas na pokonanie którejkolwiek z drużyn.

    A jutro mecz z jednym z tych rywali na których możemy trafić w półfinale.  Lepsza Polonia Bytom, czy jednak Podhale?

    -Jeszcze raz powiem - każdy rywal będzie bardzo ciężki. Czy to będzie Podhale, Polonia, Orlik, czy jeszcze inna drużyna. Wiadomo, że z Podhalem nam idzie świetnie - wygraliśmy wszystkie spotkania, więc teoretycznie nam „leży". Z Bytomiem z kolei przegraliśmy po karnych, ale też wygrywamy mecze. Jeżeli jednak miałbym wskazać trudniejszego rywala, to byłyby nimi „Szarotki".

    Rozmawiał Krzysztof Dąbrowa

    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ