Oktawiusz Marcińczak: Gra się dla kibiców!

- Pamiętasz dzień, w którym przytrafiła ci się kontuzja barku?
- Doskonale pamiętam nawet datę – to był 13 październik tego roku i mecz z kazachskim zespołem Kazakhmys w Pucharze Kontynentalnym w Oświęcimiu.
- Jak do niej doszło?
- To był faul na mnie, choć chyba przypadkowy. Rywal wsadził mi kij między łyżwy, na szybkości wpadłem w bandę i niefartownie uderzyłem barkiem. Nie po raz pierwszy przytrafiła mi się ta kontuzja, więc gdy tylko poczułem ból natychmiast wiedziałem, co się dzieje.
- Twoja absencja trwa już ponad dwa miesiące…
- To dosyć poważna kontuzja, dlatego też trzeba ją wyleczyć do samego końca, żeby się kiedyś nie odnowiła. Pomaga mi w tym Piotr Socha – masażysta piłkarzy.
- To kiedy możemy spodziewać się twojego powrotu?
- Wierzę, że będę gotowy na 5 stycznia na mecz z TKH Toruń. Mam nadzieję, że mi się ten plan uda, tym bardziej, że już od dwóch tygodni trenuję.
- Miałbyś nie lada „come back” – powrót do składu na pierwszy mecz w tym sezonie przed własną publicznością!
- To mnie jeszcze bardziej mobilizuje do pracy i do tego, by być zdolnym do gry. Gra się przecież dla kibiców!
- A towarzyszyłeś swym kolegom w meczach ligowych?
- Wszystko uzależnione było od mojej rehabilitacji, ale jak tylko miałem wolne, to starałem się być na meczach. Tak było chociażby ostatnio, gdy z chłopakami pojechałem do Sosnowca na wygrane spotkanie z Zagłębiem 2:0.
- Comarch Cracovia zagrała na zero z tyłu…będzie ostra rywalizacja o miejsca w obronie...
- Z pewnością każdy będzie się starał być najlepszym na swojej pozycji i to może być tylko z pożytkiem dla zespołu. Wiadomo, że po kontuzji mogę mieć ciężkie początki, ale myślę, że będzie dobrze. Rywalizacji się nie boję.
Rozmawiał Dariusz Guzik