Michał Radwański: Trochę się martwię
08.09.2008

Michał Radwański strzelił dwa gole w spotkaniu z GKS-em Tychy, a Comarch Cracovia wygrała 2:1. <i>- Znalazłem się w dobrych sytuacjach i skutecznie wykończyłem akcje</i> - przyznaje napastnik.<br><br>
- W niedzielę zdobyłeś dwie bramki, które zapewniły wam zwycięstwo...
- To był mój trzeci i czwarty gol w barwach „Pasów” w oficjalnym meczu. Znalazłem się w dobrych sytuacjach i skutecznie wykończyłem akcje. Takie bramki też są potrzebne. To jest hokej i tu każdy gol się liczy.
- Tym bardziej w spotkaniu z wicemistrzem Polski...
- Zgadza się. Może nie stworzyliśmy sobie wielu pięknych i klarownych sytuacji, ale byliśmy o tę jedną bramkę lepsi. To bardzo cieszy, bo jak na razie mamy komplet punktów.
- Jak grało się w niedzielnym spotkaniu?
- Były bardzo ciężkie warunki, bo z powodu upałów lód nie był w najlepszym stanie, przez co krążek nie ślizgał się tak jak powinien. Kiedy krążek hamuje na tafli gra staje się trochę nieprzewidywalna i pojawiają się „farfocle”.
- Jak na razie gracie trzema atakami, bo kilku graczy jest kontuzjowanych...
- Dokładnie. Trochę się martwię, bo ja sam w niedzielnym spotkaniu naciągnąłem mięsień przywodziciela. Czas pokaże, jak to się będzie wszystko zachowywało, bo tego typu urazy są ciężkie do przewidzenia.
- A czasu na odpoczynek nie ma zbyt wiele...
- Praktycznie wcale. Zresztą cały czas odczuwam uderzenie krążka w meczu z TKH. W dalszym ciągu mam wodę w kostce.
- Ale skoro z kontuzją strzelasz dwie bramki to chyba nie jest tak źle...
- (śmiech) Mimo to lepiej jest być w 100% zdrowym. Teraz będę chciał jak najszybciej dojść do siebie, szczególnie w momencie, gdy mamy tylko trzy ataki.
Rozmawiał Dariusz Guzik
- To był mój trzeci i czwarty gol w barwach „Pasów” w oficjalnym meczu. Znalazłem się w dobrych sytuacjach i skutecznie wykończyłem akcje. Takie bramki też są potrzebne. To jest hokej i tu każdy gol się liczy.
- Tym bardziej w spotkaniu z wicemistrzem Polski...
- Zgadza się. Może nie stworzyliśmy sobie wielu pięknych i klarownych sytuacji, ale byliśmy o tę jedną bramkę lepsi. To bardzo cieszy, bo jak na razie mamy komplet punktów.
- Jak grało się w niedzielnym spotkaniu?
- Były bardzo ciężkie warunki, bo z powodu upałów lód nie był w najlepszym stanie, przez co krążek nie ślizgał się tak jak powinien. Kiedy krążek hamuje na tafli gra staje się trochę nieprzewidywalna i pojawiają się „farfocle”.
- Jak na razie gracie trzema atakami, bo kilku graczy jest kontuzjowanych...
- Dokładnie. Trochę się martwię, bo ja sam w niedzielnym spotkaniu naciągnąłem mięsień przywodziciela. Czas pokaże, jak to się będzie wszystko zachowywało, bo tego typu urazy są ciężkie do przewidzenia.
- A czasu na odpoczynek nie ma zbyt wiele...
- Praktycznie wcale. Zresztą cały czas odczuwam uderzenie krążka w meczu z TKH. W dalszym ciągu mam wodę w kostce.
- Ale skoro z kontuzją strzelasz dwie bramki to chyba nie jest tak źle...
- (śmiech) Mimo to lepiej jest być w 100% zdrowym. Teraz będę chciał jak najszybciej dojść do siebie, szczególnie w momencie, gdy mamy tylko trzy ataki.
Rozmawiał Dariusz Guzik