Martin Dudaš: Czułem się jak na dyskotece

    10.12.2008
    Martin Dudaš: Czułem się jak na dyskotece
    <i>- Spróbowałem jeszcze trochę pograć, ale widziałem tylko gwiazdy przed oczami i nie za bardzo wiedziałem, gdzie jest krążek</i> - wyjaśnia Martin Dudaš (z lewej), który w spotkaniu z Pol-Aqua Zagłębiem Sosnowiec doznał wstrząśnienia mózgu.<br><br>
    - Ostatnio twoja głowa poddawana jest dość dużej próbie..
    - Mam pecha. Najpierw w meczu z GKS-em Tychy dostałem krążkiem w oko i mam je całe sine, a teraz w spotkaniu z Zagłębiem zostałem trafiony łokciem w głowę.

    - Jak to wyglądało?
    - W pierwszej tercji jechałem już bez krążka i chyba Da Costa (Teddy – przyp.) we mnie wjechał.

    - Okazało się, że uraz jest na tyle groźny, że wylądowałeś w szpitalu…
    - Spróbowałem jeszcze trochę pograć, ale widziałem tylko gwiazdy przed oczami i nie za bardzo wiedziałem, gdzie jest krążek. Czułem się jak na dyskotece. Nie było za dobrze i poprosiłem o pomoc lekarza, a ten powiedział, żeby zrobić roentgena.

    - I co wyszło?
    - Lekki wstrząs w mózgu, ale głowa jest w porządku. Choć cały czas mnie boli.

    - Rozwalone oko, wstrząs mózgu, a ty dalej chciałeś grać!
    - Chciałem grać, bo chciałem wygrać. Myślę, że każdy z drużyny myślałby podobnie.

    - A jak sosnowicki szpital?
    - Całkiem przyjemny. Mają tam fajne pielęgniarki (śmiech).

    - Myślisz, że zagrasz w piątek?
    - Ja bym bardzo chciał. Zobaczymy jednak, czy będzie mnie bolała głowa, czy nie.

    Rozmawiał Dariusz Guzik

    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ