Leszek Laszkiewicz: Wszyscy jesteśmy bohaterami!
10.03.2009

<i>- Jestem cały czas w szoku, nie wiem, co powiedzieć. W takim meczu ze stanu 2:4 wyciągnąć na 4:4 było czymś niezwykłym</i> - mówi Leszek Laszkiewicz.<br><br>
- To co się stało w końcówce trzeciego meczu w Gdańsku było już czymś niesamowitym, ale wczorajsze wydarzenia na lodzie chyba pobiły wszystko...
- Jestem cały czas w szoku, nie wiem, co powiedzieć. W takim meczu ze stanu 2:4 wyciągnąć na 4:4 było czymś niezwykłym. Przecież GKS Tychy to drużyna niezwykle doświadczona. Pokazaliśmy jednak, że niemożliwe jest niczym. Dokonaliśmy chyba małego cudu, może nawet takiego większego.
- Wierzyliście w powodzenie?
- Zawsze gra się do samego końca, wycofaliśmy bramkarza i graliśmy w przewadze, ale przecież do ostatniej syreny pozostawało kilkadziesiąt sekund, a nam do remisu potrzebne były dwa gole! W takich sytuacjach trzeba mieć mnóstwo szczęścia i my je mieliśmy. Jesteśmy szczęśliwi.
- Wcześniej jakoś nie potrafiliście wykorzystywać gry w przewagach, a tu, wydawać by się mogło w najtrudniejszej, bo 6 na 5, zdobywacie dwie bramki!
- Dokładnie. Arek Sobecki wyłapał GKS-owi mecz, bo naprawdę bronił fantastycznie i często zatrzymywał nasze strzały. Końcówka należała jednak do nas, choć przy stanie 2:4 niejedna drużyna mogłaby się załamać.
- Wiem, że wygrywa cała drużyna, ale byłeś jednym z ojców zwycięstwa – gol na 4:4, a potem decydujący rzut karny...
- Jeden zawodnik nie wygra jednak meczu. Cała drużyna grała do samego końca i tu na indywidualności nie ma miejsca. Wszyscy dołożyli jakieś cegiełki do tego sukcesu. Wszyscy jesteśmy bohaterami!
- Dziś jest już zupełnie nowe spotkanie..
- Wczoraj wygraliśmy, ale musimy o tym jak najszybciej zapomnieć i skoncentrować się na dzisiejszym meczu. Musimy zacząć lepiej grać pierwszą tercję, bo nie wiem, czym to jest spowodowane, ale nie jest ona najlepsza w naszym wykonaniu.
Rozmawiał Dariusz Guzik
(Fot. Paweł Jędrusik)
- Jestem cały czas w szoku, nie wiem, co powiedzieć. W takim meczu ze stanu 2:4 wyciągnąć na 4:4 było czymś niezwykłym. Przecież GKS Tychy to drużyna niezwykle doświadczona. Pokazaliśmy jednak, że niemożliwe jest niczym. Dokonaliśmy chyba małego cudu, może nawet takiego większego.
- Wierzyliście w powodzenie?
- Zawsze gra się do samego końca, wycofaliśmy bramkarza i graliśmy w przewadze, ale przecież do ostatniej syreny pozostawało kilkadziesiąt sekund, a nam do remisu potrzebne były dwa gole! W takich sytuacjach trzeba mieć mnóstwo szczęścia i my je mieliśmy. Jesteśmy szczęśliwi.
- Wcześniej jakoś nie potrafiliście wykorzystywać gry w przewagach, a tu, wydawać by się mogło w najtrudniejszej, bo 6 na 5, zdobywacie dwie bramki!
- Dokładnie. Arek Sobecki wyłapał GKS-owi mecz, bo naprawdę bronił fantastycznie i często zatrzymywał nasze strzały. Końcówka należała jednak do nas, choć przy stanie 2:4 niejedna drużyna mogłaby się załamać.
- Wiem, że wygrywa cała drużyna, ale byłeś jednym z ojców zwycięstwa – gol na 4:4, a potem decydujący rzut karny...
- Jeden zawodnik nie wygra jednak meczu. Cała drużyna grała do samego końca i tu na indywidualności nie ma miejsca. Wszyscy dołożyli jakieś cegiełki do tego sukcesu. Wszyscy jesteśmy bohaterami!
- Dziś jest już zupełnie nowe spotkanie..
- Wczoraj wygraliśmy, ale musimy o tym jak najszybciej zapomnieć i skoncentrować się na dzisiejszym meczu. Musimy zacząć lepiej grać pierwszą tercję, bo nie wiem, czym to jest spowodowane, ale nie jest ona najlepsza w naszym wykonaniu.
Rozmawiał Dariusz Guzik
(Fot. Paweł Jędrusik)