Jarosław Kłys: Aż nie chcę o tym myśleć
01.10.2008

Jarosław Kłys we wtorkowym spotkaniu z KH Sanok dostał kijem w okolicach oka. <i>- Nie czułem nic oprócz cieknącej krw</i> - przyznaje obrońca. Na szczęście skończyło się tylko na strachu, a zawodnik po opatrzeniu rany szybko wrócił na lód.<br><br>
- KH Sanok sprawił wam mnóstwo problemów…
- Dobrze zaczęliśmy i chyba to nas trochę zgubiło, bo po dwóch strzelonych bramkach myśleliśmy, że szybko padną kolejne. Mieliśmy mnóstwo okazji ku temu, ale jakoś się zablokowaliśmy.
- Tymczasem strzelać zaczęli gospodarze...
- Zrobiło się 2:2 i KH złapał wiatr w żagle. Strzelił bramkę na 3:2 i do końca musieliśmy walczyć o korzystny wynik. Żal tych wszystkich zmarnowanych szans, bo myślę, że przy lepszej skuteczności mogliśmy zdobyć nawet i sześć goli.
- Wcześniej przegraliście u siebie z JKH GKS-em Jastrzębie…
- Każda drużyna ma w trakcie sezonu jakiś dołek, jakąś zadyszkę. Mam nadzieję, że nasza będzie krótkotrwała. Trzeba tez pamiętać, że cały czas gramy na trzy piątki.
- Ciężko nazwać zadyszką mecz, w którym odnosicie zwycięstwo, co prawda dopiero po rzutach karnych, ale za to na wyjeździe...
- No właśnie, dlatego też nie ma sensu się tym zbytnio przejmować. Po prostu musimy robić swoje.
- Do Krakowa wróciłeś z pamiątką na oku...
- Niestety niektórzy zamiast w krążek uderzają kijami w co innego, na przykład w twarz. Oberwałem mocno i w pierwszej chwili myślałem, że jest ze mną naprawdę źle. Nie czułem nic oprócz cieknącej krwi.
- Kilka milimetrów w prawo i mogłeś nawet stracić oko...
- Aż nie chce mi się o tym myśleć. Mam teraz dziurę pod okiem, ale dobrze, że to się tylko tak skończyło. Było, minęło.
- Były szwy?
- Nie, bo lekarz stwierdził, że rana jest zbyt blisko oka, dlatego przyklejono mi specjalny lepiec.
- Kibice odetchnęli z ulgą, gdy przeczytali, że po opatrzeniu wróciłeś na lód. Kolejna kontuzja obrońcy byłaby tragedią...
- Zgadza się. Aktualnie gramy sześcioma obrońcami i nie zanosi się na szybką poprawę, bo kontuzje Mariusza Dulęby i Tomka Landowskiego są dość poważne. Z tego też względu nie możemy sobie pozwolić na żaden uraz, bo w pięciu byłoby już piekielnie ciężko W ostateczności trzeba będzie przekwalifikować jakiegoś napastnika. Ale mam nadzieję, że nie będzie takiej konieczności.
Rozmawiał Dariusz Guzik
- Dobrze zaczęliśmy i chyba to nas trochę zgubiło, bo po dwóch strzelonych bramkach myśleliśmy, że szybko padną kolejne. Mieliśmy mnóstwo okazji ku temu, ale jakoś się zablokowaliśmy.
- Tymczasem strzelać zaczęli gospodarze...
- Zrobiło się 2:2 i KH złapał wiatr w żagle. Strzelił bramkę na 3:2 i do końca musieliśmy walczyć o korzystny wynik. Żal tych wszystkich zmarnowanych szans, bo myślę, że przy lepszej skuteczności mogliśmy zdobyć nawet i sześć goli.
- Wcześniej przegraliście u siebie z JKH GKS-em Jastrzębie…
- Każda drużyna ma w trakcie sezonu jakiś dołek, jakąś zadyszkę. Mam nadzieję, że nasza będzie krótkotrwała. Trzeba tez pamiętać, że cały czas gramy na trzy piątki.
- Ciężko nazwać zadyszką mecz, w którym odnosicie zwycięstwo, co prawda dopiero po rzutach karnych, ale za to na wyjeździe...
- No właśnie, dlatego też nie ma sensu się tym zbytnio przejmować. Po prostu musimy robić swoje.
- Do Krakowa wróciłeś z pamiątką na oku...
- Niestety niektórzy zamiast w krążek uderzają kijami w co innego, na przykład w twarz. Oberwałem mocno i w pierwszej chwili myślałem, że jest ze mną naprawdę źle. Nie czułem nic oprócz cieknącej krwi.
- Kilka milimetrów w prawo i mogłeś nawet stracić oko...
- Aż nie chce mi się o tym myśleć. Mam teraz dziurę pod okiem, ale dobrze, że to się tylko tak skończyło. Było, minęło.
- Były szwy?
- Nie, bo lekarz stwierdził, że rana jest zbyt blisko oka, dlatego przyklejono mi specjalny lepiec.
- Kibice odetchnęli z ulgą, gdy przeczytali, że po opatrzeniu wróciłeś na lód. Kolejna kontuzja obrońcy byłaby tragedią...
- Zgadza się. Aktualnie gramy sześcioma obrońcami i nie zanosi się na szybką poprawę, bo kontuzje Mariusza Dulęby i Tomka Landowskiego są dość poważne. Z tego też względu nie możemy sobie pozwolić na żaden uraz, bo w pięciu byłoby już piekielnie ciężko W ostateczności trzeba będzie przekwalifikować jakiegoś napastnika. Ale mam nadzieję, że nie będzie takiej konieczności.
Rozmawiał Dariusz Guzik