Grzegorz Pasiut: To ogromne wyróżnienie!
30.01.2007

Grzegorz Pasiut jeszcze nie skończył dwudziestu lat, a już pomału wyrasta na jednego z liderów drużyny Comarch Cracovii. Napastnik „Pasów” w ostatnim spotkaniu z Energą Stoczniowcem Gdańsk strzelił dwie bramki, niedługo zaś będzie mógł je zdobywać w spotkaniach reprezentacji.<Br><Br>
- Co możesz powiedzieć o waszym ostatnim spotkaniu z Energą Stoczniowcem Gdańsk (8:3 – przyp)?
- Na początku spotkanie nie układało się po naszej myśli, bo w pierwszej tercji było trochę dramaturgii. Dobrze, że Leszek Laszkiewicz strzelił tuż przed jej zakończeniem bramkę na 2:3. Na drugą tercję wyszliśmy bardziej skoncentrowani, chcieliśmy jak najszybciej strzelić gola wyrównującego, a potem następne i ta sztuka się udała. Wydaje mi się, że trzy błyskawiczne bramki w drugiej tercji sprawiły, że Stoczniowiec siadł psychicznie i już nie wierzył zbytnio w zwycięstwo.
- Liczba strzelonych przez was bramek robi wrażenie...
- Tak, to prawda. Zdobyliśmy aż osiem goli, co ostatnimi czasy nam się nie zdarzało. Wreszcie zagraliśmy bardzo skutecznie i myślę, że to dobry prognostyk przed rozgrywkami play-off.
- Ty sam przełamałeś się zdobywając dwie bramki…
- (śmiech) Zgadza się, bo ostatniego gola strzeliłem w spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec zaraz na początku grudnia. Miałem sporo sytuacji, ale jakoś ten krążek nie chciał wpaść do bramek rywali. Nawet w meczu ze Stoczniowcem w pierwszej tercji miałem kilka sytuacji i po nich myślałem, że znów ta sztuka mi się nie uda. Na szczęście dalsza faza meczu pokazała co innego.
- Opowiesz, jak padły te bramki?
- Dwukrotnie w sytuacji sam na sam. Wiadomo, że jadąc oko w oko z bramkarzem szanse wynoszą 50 na 50. Mnie się jednak udało.
- Ostatnio otrzymałeś powołanie do reprezentacji na turniej EIHC, który w dniach 9-11 lutego odbędzie się w Toruniu...jak przyjąłeś tą nominację?
- Zbyt mało razy byłem powoływany do kadry, bo to dopiero mój drugi raz, by przyjąć to ze spokojem. Bardzo się ucieszyłem, bo to ogromne wyróżnienie!
Rozmawiał Dariusz Guzik
- Na początku spotkanie nie układało się po naszej myśli, bo w pierwszej tercji było trochę dramaturgii. Dobrze, że Leszek Laszkiewicz strzelił tuż przed jej zakończeniem bramkę na 2:3. Na drugą tercję wyszliśmy bardziej skoncentrowani, chcieliśmy jak najszybciej strzelić gola wyrównującego, a potem następne i ta sztuka się udała. Wydaje mi się, że trzy błyskawiczne bramki w drugiej tercji sprawiły, że Stoczniowiec siadł psychicznie i już nie wierzył zbytnio w zwycięstwo.
- Liczba strzelonych przez was bramek robi wrażenie...
- Tak, to prawda. Zdobyliśmy aż osiem goli, co ostatnimi czasy nam się nie zdarzało. Wreszcie zagraliśmy bardzo skutecznie i myślę, że to dobry prognostyk przed rozgrywkami play-off.
- Ty sam przełamałeś się zdobywając dwie bramki…
- (śmiech) Zgadza się, bo ostatniego gola strzeliłem w spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec zaraz na początku grudnia. Miałem sporo sytuacji, ale jakoś ten krążek nie chciał wpaść do bramek rywali. Nawet w meczu ze Stoczniowcem w pierwszej tercji miałem kilka sytuacji i po nich myślałem, że znów ta sztuka mi się nie uda. Na szczęście dalsza faza meczu pokazała co innego.
- Opowiesz, jak padły te bramki?
- Dwukrotnie w sytuacji sam na sam. Wiadomo, że jadąc oko w oko z bramkarzem szanse wynoszą 50 na 50. Mnie się jednak udało.
- Ostatnio otrzymałeś powołanie do reprezentacji na turniej EIHC, który w dniach 9-11 lutego odbędzie się w Toruniu...jak przyjąłeś tą nominację?
- Zbyt mało razy byłem powoływany do kadry, bo to dopiero mój drugi raz, by przyjąć to ze spokojem. Bardzo się ucieszyłem, bo to ogromne wyróżnienie!
Rozmawiał Dariusz Guzik