David Kostuch: To jemu dedykuję mojego gola

    27.11.2010
    David Kostuch: To jemu dedykuję mojego gola
    - Wiedzieliśmy, że będzie to bardzo ciężki mecz. W takich spotkaniach potrzebne jest szczęście i ono było z nami - przyznaje strzelec zwycięskiej bramki, David Kostuch.

    - Spodziewałeś się tego, że po meczu będziecie szczęśliwsi od drużyny, z którą zagraliście?

    - Wiedzieliśmy, że będzie to bardzo ciężki mecz. W takich spotkaniach potrzebne jest szczęście i ono było z nami. Wystarczy spojrzeć choćby na naszą pierwszą bramkę.

    - Szczęście szczęściem, ale dobrze, że przed bramką był twój kuzyn, Rafał Martynowski. Wpadłby gol, gdyby nie jego dobitka?

    - Sam nie wiem. Myślę, że miał szansę wpaść. Dobrze jednak, że stał w odpowiednim miejscu i strzelił gola.

    - Ty również pokonałeś bramkarza. Mało tego, był to gol decydujący o waszym zwycięstwie...

    - Nie miałem łatwej pozycji, bo równo ze mną jechał obrońca Francuzów. Musiałem coś zrobić z lewej strony, bramkarz zrobił mi miejsce i strzeliłem.

    - W Rouen jest twój ojciec, który przyleciał na ten turniej prosto z Toronto...

    - Cieszę się, że może nam towarzyszyć. Lepiej gram, gdy jest przy mnie. Dobrze, że przyjechał. To jemu dedykuję mojego gola. Wiem też, że cała rodzina siedziała w Kanadzie przy komputerze i śledziła losy tego spotkania.

    - To był dla was ciężki mecz?

    - Tak, bardzo. Francuzi grali agresywnie, dużo strzelali na naszą bramkę. No i to lodowisko - duże i sprzyjające im. Tym bardziej cieszymy się, że odnieśliśmy to zwycięstwo.

    - Już dziś zagracie z angielskim Coventry Blaze, w barwach którego występuje ośmiu zawodników z Kanady i trzech z USA. To będzie styl podobny do twojego i Rafała Martynowskiego..

    - Tak, zgadzam się. Zagrają bardzo agresywnie i szybko.

    Rozmawiał Dariusz Guzik

    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ