Damian Słaboń: Nie możemy sobie pozwolić na potknięcia

    28.01.2012
    Damian Słaboń: Nie możemy sobie pozwolić na potknięcia
    - Po porażce z Nowym Targiem byliśmy trochę przybici, ale porozmawialiśmy sobie między sobą oraz z trenerem i już ostatni mecz pokazał, że wróciliśmy na właściwe tory. Nasza determinacja pozwoliła nam wygrać w karnych przegrany wydawałoby się mecz. Zdajemy sobie sprawę, jak wygląda sytuacja w tabeli. Aby awansować do play-off nie możemy sobie pozwolić na kolejne potknięcia, bo rywale to wykorzystają – mówi napastnik ComArch Cracovii.

    - Po porażce z Nowym Targiem byliśmy trochę przybici, ale porozmawialiśmy sobie między sobą oraz z trenerem i już ostatni mecz pokazał, że wróciliśmy na właściwe tory. Nasza determinacja pozwoliła nam wygrać w karnych przegrany wydawałoby się mecz. Zdajemy sobie sprawę, jak wygląda sytuacja w tabeli. Aby awansować do play-off nie możemy sobie pozwolić na kolejne potknięcia, bo rywale to wykorzystają - mówi napastnik ComArch Cracovii.

    - Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Czego Damian Słaboń życzyłby sobie w tym dniu?
    - Przede wszystkim zdrowia, bo ono jest najważniejsze, zwłaszcza w takim wieku (śmiech). Poza tym to jak najlepszych rezultatów osiągniętych z Cracovią i powtórzenia końcowego wyniku z ubiegłego sezonu.

    - Koledzy w dniu wczorajszym sprawili Ci prezent w postaci zwycięstwa w arcy-dramatycznym meczu.
    - Tak, dostałem fajny prezent, aczkolwiek z nerwowym przebiegiem „wręczania". Mecz był bardzo ciężki: przegrywaliśmy po dwóch tercjach 2-0, ale w trzeciej udało nam się odrobić straty. Trener pozmieniał trochę formację w tej tercji, a w karnych błysnął niezawodny Leszek Laszkiewicz. Najważniejsze, że w meczu z bezpośrednim konkurentem do „czwórki" zdobyliśmy dwa punkty, a Jastrzębie jeden, więc w sumie jeszcze o jeden punkt im odskoczyliśmy.

    - Wróciliście z dalekiej podróży. Przy stanie 2-0 kibice Jastrzębia myśleli, że mistrz Polski jest już na łopatkach.
    - Mogło to tak wyglądać, zwłaszcza biorąc pod uwagę naszą ostatnią „wpadkę" z Podhalem. W przerwie przed trzecią tercją porozmawialiśmy sobie po męsku w szatni, trener pozmieniał ustawienie ordynując do gry tylko trzy „piątki" i wyszliśmy na lód z wiarą, że jeszcze nic nie jest stracone. Dążyliśmy do strzelenia jak najszybciej bramki kontaktowej, co nam się udało, a potem Patrik doprowadził do remisu. Pokazaliśmy w tej tercji charakter, ale jesteśmy niezdowoleni z pierwszych dwóch tercji. Przed meczem wiedzieliśmy jak ciężko się gra w Jatrszębiu oraz jak jest ciasno w tabeli. Na szczęście w tym dniu mieliśmy w składzie Patrika - najpierw Kosidło zmienił lot krążka po jego strzale, a potem on sam strzelił bramkę.

    - Skąd się bierze to, że po raz kolejny w meczach z teoretycznie słabszym rywalem nie gracie na swoim normalnym poziomie?
    - Nie wiem co się z nami stało. Sami chcielibyśmy znać odpowiedź na to pytanie, bo wtedy mielibyśmy kilka punktów więcej. Z Podhalem byliśmy chyba zbytnio rozluźnieni faktem, że gramy z ostatnią drużyną, która wygrała tylko kilka meczów. Jednak punkty w każdym meczu w polskiej lidze trzeba wywalczyć na lodzie. W meczu z Podhalem straciliśmy szalenie ważne punkty i w Jastrzębiu pragnęliśmy się odegrać, by zmazać tę plamę. Udało nam się to tylko częściowo.

    - Teraz czeka was kolejny mecz z bezpośrednim konkurentem w walce o pierwszą czwórkę. Jaka atmosfera panuje w szatni?
    - Porażką z Podhalem postawiliśmy się w takiej sytuacji, że już praktycznie nie możemy sobie pozwolić na żadne straty punktów. Teraz gramy z Unią i Tychami i musimy wyjść na lód od pierwszej syreny maksymalnie skoncentrowani i zmobilizowani. Po porażce z Nowym Targiem byliśmy trochę przybici, ale porozmawialiśmy sobie między sobą oraz z trenerem i już ostatni mecz pokazał, że wróciliśmy na właściwe tory. Nasza determinacja pozwoliła nam wygrać w karnych przegrany wydawałoby się mecz. Zdajemy sobie sprawę, jak wygląda sytuacja w tabeli. Aby awansować do play-off nie możemy sobie pozwolić na kolejne potknięcia, bo rywale to wykorzystają.

    - Liczycie na gorący doping w meczu z Unią?
    - Liczymy i to bardzo! Już na niektórych meczach w tym sezonie zasadniczym kibice licznie przybyli na nasze mecze i pokazali, że ze wspaniałym dopingiem mogą być naszym szóstym zawodnikiem. Mamy nadzieję, że tak będzie też jutro, bo bardzo potrzebujemy wsparcia w meczu o sześć punktów!

    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ