Damian Słaboń: Chcemy powalczyć o Puchar Polski!

    05.12.2011
    Damian Słaboń: Chcemy powalczyć o Puchar Polski!
    - Najważniejsza jest zdecydowanie liga, ale z drugiej strony nie mieliśmy jeszcze okazji wznieść Pucharu Polski. Cracovia nie ma go jeszcze w swojej kolekcji, wiec najwyższa pora przywieźć to trofeum do Krakowa. Chcemy o nie powalczyć – mówi napastnik Pasów.

    - Najważniejsza jest zdecydowanie liga, ale z drugiej strony nie mieliśmy jeszcze okazji wznieść Pucharu Polski. Cracovia nie ma go jeszcze w swojej kolekcji, wiec najwyższa pora przywieźć to trofeum do Krakowa. Chcemy o nie powalczyć - mówi napastnik Pasów.

    - Po meczach w Pucharze Kontynentalnym wróciliście do polskiej rzeczywistości, gdzie przechodzicie zmienne koleje losu - pewna wygrana z Tychami, wysoka porażka z Sanokiem i „zwycięska" porażka z Tychami. Skąd się bierze ten brak stabilizacji formy?
    - Mamy za sobą trudny i wyczerpujący turniej na Ukrainie. W ostatnich dniach nałożyło się nam sporo ciężkich spotkań i w efekcie nasza forma nie jest najwyższa. Do tego doszły jeszcze kontuzje. Przed meczem z Sanokiem bardzo mocno się mobilizowaliśmy by przełamać serię porażek i podjąć z walkę z Sanoczanami, ale niestety tego dnia nie było na nich mocnych i ponieśliśmy wysoką porażkę. Jednak na tym meczu na szczęście liga się nie kończy i jutro mamy kolejne spotkanie. Jest to ostatni w tym roku mecz ligowy i będziemy chcieli się zrehabilitować przed kibicami.

    - Mecze pucharowe z Tychami miały dwóch bohaterów - w pierwszym meczu strzeliłeś bramkę i miałeś dwie asysty, a w rewanżu podobnym wyczynem popisał się Aron Chmielewski.
    - To prawda, był taki zbieg okoliczności, że Aron i ja strzeliliśmy po bramce i mieliśmy po dwie asysty. Na pewno nie czujemy się bohaterami, bo na wynik pracowała cała drużyna. Nas cieszy wyeliminowanie Tyszan, bo w ostatnich latach to oni najczęściej zdobywali Puchar Polski. Teraz myślimy już tylko o meczu z Podhalem. Potem przyjdzie czas z powrotem na rozgrywkę pucharową, do której na pewno podejdziemy bardzo poważnie.

    - W pierwszym meczu z Tychami sędziowie w pierwszej tercji nie odgwizdali żadnej kary. Czy było to pokłosiem Waszego zetknięcia się z innym stylem sędziowania w Doniecku?
    - Coś w tym było. Na Ukrainie zetknęliśmy się z innym hokejem, dużo szybszym, gdzie nie było miejsca na faule i złośliwości. Naszych rywali interesowała tylko gra w hokeja, a nie szukanie fauli czy brutalnych zagrań. Pokazali nam jak grać, a nie faulować. Myśmy to sobie po tym turnieju zakodowali w głowach i w meczu z Tychami staraliśmy tak właśnie grać. W efekcie w pierwszej tercji w ogóle nie było kar, a w całym meczu było ich naprawdę niewiele. To była też zasługa Tyszan. W polskiej lidze ciężko tak grać, bo tutaj gra się zdecydowanie inaczej i sędziowanie też jest inne.

    - Jak ważne dla was są rozgrywki o Puchar Polski?
    - Najważniejsza jest zdecydowanie liga, ale z drugiej strony nie mieliśmy jeszcze okazji wznieść Pucharu Polski. Cracovia nie ma go jeszcze w swojej kolekcji, wiec najwyższa pora przywieźć to trofeum do Krakowa. Chcemy o nie powalczyć. Choć w środowisku hokejowym krąży takie powiedzenie, że kto zdobywa Puchar Polski, ten nie wygrywa mistrzostwa. My chcemy jednak przełamać to fatum.

    - W turnieju finałowym Pucharu Polski obok was wystąpią jeszcze drużyny Unii, Sanoka i Jastrzębia. Jak postrzegasz Wasze szanse na ostateczny triumf w tych rozgrywkach?
    - Będzie ciężko, bo w finale przed Nowym Rokiem wystąpią cztery zespoły, które prezentują zbliżony poziom. Posiadają wyrównane składy i tak naprawdę o wyniku będzie decydować dyspozycja dnia. Jeszcze nawet nie wiemy gdzie będzie miał miejsce turniej finałowy. Teraz jednak najważniejszy jest mecz z Podhalem, który zakończy nasze tegoroczne boje ligowe.

    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ