Chmielewski: pogadaliśmy w szatni i to dało efekt

Cracovia pierwsze dwie tercje zaczęła fatalnie. Już w 35 sekundzie torunianie objęli prowadzenie, a w 4. miucie prowadzili 2:0. Także druga tercja zaczęła się od starty bramki przez Pasy. - Nie wiem co się z nami działo. Graliśmy słabo, a Nesta wykoarzystała wszystkie swoje okazje. Może myśleliśmy, że pójdzie nam łatwo? - zastanawia się Aron Chmielewski.
Trzecia tercja to już zdecydowana przewaga Cracovii i koncert gry tercetu Leszek Laszkiewicz-Damian Słaboń-Daniel Laszkiewicz. Pierwszy zdobył dwa gole, gdzie podającymi byli właśnie Słaboń i drugi z braci Laszkiewiczów, a jedno trafieie padło łupem Piotra Sarnika. - Przed ostatnią częścią meczu powiedzieliśmy sobie w szatni, że jeszcze nie wszystko stracone, że jeszcze możemy wrócić do gry. Zaufaliśmy sobie i to przyniosło oczekiwany efekt - przyznaje Chmielewski.
- Nasza gra wyglądała coraz lepiej, szybko zdobyliśmy dwie bramki, a torunianie opadli z sił. W końcówce dogrywki mieli okazję na zwycięstwo, ale Dzięgiel po objechaniu bramki nie trafił "do pustaka". Szczęście było po naszej stronie, a w karnych świetnie bronił Rafał Radziszewski i trzeba mu oddać, że pokazał klasę - chwali kolegę Aron.
Chmielewski w drugiej tercji otrzymał potężny cios w twarz krążkeim po rykoszecie. Po szybkiej interwencji sztabu medycznego wrócił jednak na lód i kontynuuował spotkanie. - Nos jest cały, nie jest złamany i to jest najawżniejsze. Dostałem dość mocno, zdarza się w ferworze walki. Czuję się jednak bardzo dobrze, wracamy do Krakowa ze zwycięstwem i trzeba się cieszyć. Potrzeba nam jeszcze trochę czasu, żeby poszczególne formacje się zgrały, ale sądzę, że z meczu na mecz nasza gra będzie wyglądała coraz lepiej - zakończył młody napastnik Pasów.
Rozmawiał: Tomasz Gawędzki