Aron Chmielewski: w meczach z Unią nie padnie dużo goli

    21.02.2012
    Aron Chmielewski: w meczach z Unią nie padnie dużo goli
    - Wszystko rozgrywa się na lodzie i tam pokażemy na co nas stać. To będą ciężkie mecze, w których nie padnie dużo goli, a o zwycięstwie jednej bądź drugiej drużyny będzie decydowało jedno trafienie - mówi przed II meczem półfinałowym z Aksam Unią Oświęcim napastnik Pasów Aron Chmielewski.

    Czy lubisz horrory?

    - Nie za bardzo, wolę komedie.

    Pytam dlatego, bo ostatnie dwa mecze Cracovii u siebie - z Jastrzębiem i Unią (rozmawiamy po I meczu play-off), to istne horrory, zwłaszcza dla kibiców!

    - Wydaje mi się, że dla kibiców mecz z Jastrzębiem był wspaniałym widowiskiem. Przegrywaliśmy po dwóch tercjach 1:3, a skończyło się wynikiem 5:3 dla Cracovii. To jest właśnie hokej, na lodzie wszystko szybko się dzieje i zmienia. Wygraliśmy przegrany wydawałoby się mecz, pokazaliśmy rywalom, że trzeba grać przez 60 minut, a nie tylko 40. Pierwszy mecz play-off z Unią był mniej dramatyczny, powiedziałbym, że był to bardziej thriller niż horror. Trzecie tercje od jakiegoś czasu są bardzo dobre w naszym wykonaniu i słyszę to od wielu ludzi. Wytrzymujemy kondycyjnie, co nie zawsze można powiedzieć o przeciwnikach. Podzielam taką opinię i podpisuję się pod nią.

    Trzecia tercja w wykonaniu Pasów meczu z Aksam Unią trochę zaprzecza twoim słowom -  co prawda zdobyliście trzecią bramkę, ale to goście wyglądali, jakby mieli niespożyte siły, a wy sprawialiście wrażenie, jak byście czekali tylko na końcową syrenę...

    - To są play-offy, tu trzeba grać z głową. Gdy wychodziliśmy na trzecią tercję, wynik brzmiał 2:1 dla nas. Udało nam się zdobyć trzeciego gola po błędzie przeciwnika i staraliśmy się ostrożnie szafować siłami, bo wiadomo było, że Unia rzuci się na nas w pogoni za wynikiem. Oświęcimianie strzelili drugiego gola i "poczuli krew", dlatego musieliśmy się rozsądnie bronić i ustrzec się prostych błędów. Każdy pilnował swojej pozycji, graliśmy strefowo i może z trybun wyglądało to tak, że oddaliśmy inicjatywę i opadliśmy z sił, ale zapewniam, że mieliśmy w sobie mnóstwo energii. Naszą grę determinował wynik i poczynania rywala więc myślę, że w końcówce pokazaliśmy wielką mądrość i dojrzałość jako cała drużyna.

    Po powrocie do drużyny Pasów Davida Kostucha twoja sytuacja diametralnie uległa zmianie: nagle z zawodnika drugiej piątki stałeś się graczem czwartego ataku. Czy trener Rohacek jakoś przygotował cię na taką roszadę?

    - Tak, trener rozmawiał ze mną i uświadomił mi, że taka sytuacja będzie miała miejsce. To szkoleniowiec jest mózgiem tego zespołu, wie co robi i odpowiada za wyniki. Ja natomiast, niezależnie od formacji w której się znajdę, będę się starał grać na maksimum swoich umiejętności. W meczu z Unią miałem sześć zmian: to trochę mało, ale każdą sekundę na lodzie starałem się jak najlepiej wykorzystać. Mam swój udział przy trzeciej bramce, która okazała się kluczowa dla końcowego wyniku, więc wychodzi na to, że nawet w czwartym ataku jestem w stanie pomóc kolegom. Oczywiście nie jestem zadowolony z tego, że straciłem swoją pozycję, ale trzymam głowę do góry i się nie załamuję, bo tylko swoimi dokonaniami na tafli mogę pokazać, że zasługuję na więcej.

    Po wygranej z Unią u siebie, czas na drugi mecz w Oświęcimiu, gdzie delikatnie mówiąc, kibice drużyny gości za Cracovią nie przepadają. Czy antysemickie okrzyki z trybun kierowane pod waszym adresem w ogóle do was docierają, czy może jesteście tak wyłączeni, że nic nie słyszycie?

    - No tak, antysemickie hasła, które kibice Unii śpiewają o Cracovii, zwłaszcza w Oświęcimiu brzmią tragicznie. Taki jest jednak kibic - płaci za bilet, przychodzi na mecz i ma prawo do wyrażania swojego zdania. Szkoda tylko, że dzieje się to w taki sposób w mieście, które jest naznaczone piętnem makabrycznej historii... My jednak koncentrujemy się na grze, negatywne okrzyki trybun wpadają nam jednym uchem, a drugim wypadają. Ja osobiście zachowuję spokój w takich sytuacjach, jestem profesjonalistą i nie daję się prowokować. Czasami rywale stosują różne sztuczki, by sprowokować do głupiego zachowania, ale jak mówię: trzeba zachować chłodną głowę i zimną krew, bo nie dość że można głupio osłabić zespół, to jeszcze narazić się na karę finansową. Jak słyszę wulgarne okrzyki skierowane bezpośrednio do mnie, to... cieszę się, że kibice mnie znają! (śmiech).

    Po niedzielnym meczu w Krakowie trener gości Charles Franzen zbojkotował konferencję prasową twierdząc, że został w Krakowie oszukany. Czy nie uważasz, że Szwed zaczyna w ten sposób jakąś psychologiczną wojnę przed dwoma meczami w Oświęcimiu?

    - Trener Rohacek mówił nam w szatni, że Franzen nie podał mu w ręki po meczu, za to w stronę arbitrów pokazał gest, który sugerował, że przyjęli pieniądze i sędziowali przeciwko Unii. To dosyć dziwne zachowanie i kompletnie tego nie rozumie, bo w tym meczu akurat nie było się o co do sędziów przyczepić. Szwed zachował się skandalicznie i może faktycznie tak jak mówisz, zaczyna jakieś psychologiczne gierki przed meczami w Oświęcimiu. Dla nas nie ma to jednak kompletnie żadnego znaczenia. Wszystko rozgrywa się na lodzie i tam pokażemy na co nas stać. To będą ciężkie mecze, w których nie padnie dużo goli, a o zwycięstwie jednej bądź drugiej drużyny będzie decydowało jedno trafienie. Nie będzie wyników po 4:0, czy 5:0. To będą zacięte spotkania i kto popełni jeden błąd więcej i straci jednego gola więcej, ten zejdzie z lodu jako przegrany.

    Czy zatem - twoim zdaniem - rywalizacja Cracovii z Unią zakończy się po czterech spotkaniach?

    - Na pewno nie. Najgorszy scenariusz może być taki, że seria potrwa siedem spotkań. Wierzę jednak z całego serca w to, że przejdziemy Unię, a Jastrzębie upora się z Ciarko Sanok i spotkamy się z JKH w finale. To są jednak odległe tematy, a wracając do pytania, to uważam, że nasze konfrontacje z oświęcimską ekipą potrwają więcej niż cztery mecze i że dostarczymy kibicom mocnych wrażeń. Najważniejsze jednak, by na końcu to Cracovia była zwycięska.

    W środę przed południem zapraszamy na drugą część wywiadu z Aronem Chmielewskim, w którym będzie mogli poczytać o... piłkarskich zamiłowaniach Arona Chmielewskigo!

    Rozmawiał: Tomasz Gawędzki

    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ