Aron Chmielewski: Nie lekceważymy Sosnowca

- Nie podchodzimy do Zagłębia lekceważąco. Wręcz przeciwnie jesteśmy mocno zmobilizowani przed każdym meczem, pomimo to, iż chodzą pogłoski o ich problemach organizacyjnych. W Sosnowcu brakuje pieniędzy, są zaległości płacowe, zawodnicy noszą się z zamiarem odejścia - to na pewno gdzieś w podświadomości funkcjonuje, ale to nie jest wcale słaba drużyna. My tak ich nie odbieramy. Mają wielu młodych zawodników, grających z sercem - mówi hokeista Pasów.
- Jak się czujesz przed dzisiejszym końcem
świata?
- Słyszałem, że
niektórzy się bardzo denerwują i nie mogli spać. Ja natomiast spokojnie się
wyspałem i czuję się wyśmienicie, bo końca świata nie będzie! (śmiech)
- Uda Wam się uratować świat, a pasiastej
społeczności zapewnić tym samym udane Święta?
- Jak wspomniałem:
końca świata nie będzie! Do Wigilii pozostały trzy dni i zapraszam wszystkich
kibiców na nasze lodowisko, by na chwilę oderwali się od całego przedświątecznego
zgiełku oraz porządków i zobaczyli interesujący mecz. My ze swojej strony
dzisiejszym występem chcemy sprawić kibicom mały świąteczny prezent i trochę
radości wygrywając to spotkanie jak najwyżej. Chciałbym abśmy po tym meczu
zarówno my jak i nasi kibice w radosnej atmosferze udawali się na świąteczną
przerwę. Nie wiem czy uda mi się złożyć kibicom życzenia po meczu, ale w takim
razie już teraz życzę Wesołych Świąt.
- Będzie już czuć tą świąteczną atmosferę
podczas dzisiejszego meczu?
- Na lodzie na pewno
nie. Choć z drugiej strony jak grałem za granicą to przed samymi Świętami były przygotowywane specjalne mikołajowe
koszulki dla zawodników, kaski były ozdabiane mikołajowymi czapkami. W Polsce
nie ma takiego zwyczaju, ale sądzę, że kibice mogą przyjść fajnie przebrani.
- Z Sosnowcem zanotowaliście wyniki nie bardzo
odpowiadające czołowej polskiej drużynie. Czym to jest spowodowane?
- Nie zgodzę się do
końca z taką tezą do końca. Na własnym obiekcie wygraliśmy z nimi wysoko, a na
wyjeździe raz faktycznie niespodziewanie im ulegliśmy, a drugi raz ich pokonaliśmy.
Nie podchodzimy do Zagłębia lekceważąco. Wręcz przeciwnie jesteśmy mocno
zmobilizowani przed każdym meczem, pomimo to, iż chodzą pogłoski o ich
problemach organizacyjnych. W Sosnowcu brakuje pieniędzy, są zaległości
płacowe, zawodnicy noszą się z zamiarem odejścia - to na pewno gdzieś w
podświadomości funkcjonuje, ale to nie jest wcale słaba drużyna. My tak ich nie
odbieramy. Mają wielu młodych zawodników, grających z sercem. Chcą się pokazać
z jak najlepszej strony na lodowiskach najwyższej klasy rozgrywkowej. Nie mają
nic do stracenia. Podobnie jak ja kilka lat temu, gdy grałem w Stoczniowcu.
Wtedy potrafiliśmy sprawić niejedną niespodziankę, nawet urwać punkty Cracovii.
Parafrazując popularną reklamę telewizyjną: oni grają sercem, my rozumem
(śmiech).
- Czyli Wasza gra w meczach z Sosnowcem nie
wyglądała źle?
- W meczach z
Sosnowcem to do nas należała inicjatywa. Tylko w tym jednym przegranym meczu
nie potrafiliśmy postawić kropki nad „i". Oni nastawiali się na grę z kontry i szukanie strzałów. Grając z sercem i wierząc, że z każdym można
grać jak równy z równym udało im się sprawić niespodziankę. Ta młodzieńcza
fantazja ich niesie i dzięki temu są niebezpieczni.
- Czy pogratulowaliście już Damianowi
Słaboniowi 200. meczów w reprezentacji?
- Byłem chyba jednym z
pierwszych, którzy mu pogratulowali tego okrągłego jubileuszu. Pełen szacunek
dla niego za to co osiągnął w polskim hokeju. To świadczy o jego klasie.
- Po meczu macie świąteczną przerwę. Gdzie
spędzisz Święta?
- Zaraz po spotkaniu
wsiadamy z żoną w samochód i jedziemy do Gdańska, gdzie spędzimy Wigilię i
pierwszy dzień Świąt. Ze względu na termin meczu o Puchar Polski, w drugi dzień
Świąt muszę być już w Krakowie, ponieważ mamy zaplanowany trening.