Aron Chmielewski: Awans do półfinału był celem minimum

  • Wywiady
25.02.2013
Aron Chmielewski: Awans do półfinału był celem minimum
Awans to półfinału to było dla nas jedyne możliwe rozwiązanie; to była walka o cel, który sobie wyznaczyliśmy jako minimum. Dlatego też cała drużyna w boksie przeżywała to w dwójnasób. Nerwy i stres był naprawdę spory, ale teraz już skupiamy się na najbliższych treningach i Sanoku – mówi zawodnik Comarch Cracovii.

Awans to półfinału to było dla nas jedyne możliwe rozwiązanie; to była walka o cel, który sobie wyznaczyliśmy jako minimum. Dlatego też cała drużyna w boksie przeżywała to w dwójnasób. Nerwy i stres był naprawdę spory, ale teraz już skupiamy się na najbliższych treningach i Sanoku - mówi zawodnik Comarch Cracovii.

- Po sporych emocjach i trzech wyrównanych meczach awansowaliście do półfinału Mistrzostw Polski.
- Były to trzy bardzo ciężkie i wyrównane mecze. Katowice pokazały, że są naprawdę bardzo dobrą drużyną i nie przez przypadek byli tak wysoko w tabeli po sezonie zasadniczym. W tych meczach nie opuszczało nas też szczęście, pomogliśmy mu nie popełniając zbyt dużo błędów. No i dodać trzeba, że naszym wielkim kapitałem był fakt, że w naszych szeregach mieliśmy Rafała Radziszewskiego, który potwierdził swoją klasę. Potrafiliśmy pokazać się z dobrej strony i do końca utrzymać koncentrację, co zwłaszcza w karnych jest bardzo potrzebne. Przed każdym z naszych meczów trudno było jednoznacznie wskazać faworyta, a wyniki były odzwierciedleniem przebiegu spotkań.

- Jak wygląda stan Twoich nerwów po dwóch meczach zakończonych rzutami karnymi?
- Dziękuję, nawet dobrze (śmiech). Karne to jest loteria. Poziom emocji sięgnął chyba wtedy zenitu. Ja na szczęście nie podchodziłem do nich (śmiech), ale całą drużyna bardzo przeżywała tę rywalizację strzelca z bramkarzem. Presja jest dużo większa na strzelcach. Na szczęście mieliśmy „Radzika", który ma chyba nerwy ze stali. Awans to półfinału to było dla nas jedyne możliwe rozwiązanie - to była walka o cel, który sobie wyznaczyliśmy jako minimum. Dlatego też cała drużyna w boksie przeżywała to w dwójnasób. Nerwy i stres był naprawdę spory, ale teraz już skupiamy się na najbliższych treningach i Sanoku.

- Macie teraz kilka dni przerwy by przygotować się do meczu z Sanokiem.
- Trener dał nam wolne niedzielę i poniedziałek. To chyba w ramach nagrody za serce i wysiłek, jakie włożyliśmy w tej trójmecz. Trener widząc nasze zaangażowanie stwierdził, że przydadzą nam się dwa dni wolnego by się zregenerować - zarówno psychicznie jak i fizycznie. Od wtorku wracamy do treningów i wydaje mi się, że będziemy już ćwiczyć stricte pod kątem meczów z Sanokiem.

- Najwyższa pora w końcu przełamać złą passę z Sanokiem w tym sezonie.
- Dokładnie, bo do tej pory Sanoczanie nam w tym sezonie wybitnie nie leżeli. Trzeba to zrobić teraz, bo kiedy jak nie w play-offach jest najlepszy moment na przełamanie takiej niechlubnej passy. W play-offach gra się zupełnie inny hokej, jest inna stawka i inne napięcie przedmeczowe, jak i to w trakcie spotkania. Myślę, że będziemy w finale. Zresztą, chyba nie możemy podejść do gier półfinałowych z innym nastawieniem.

- Czy fakt, iż Sanok dopiero teraz przystępuje do play-off jest jego atutem, czy też ta przerwa może wybić Sanoczan z rytmu?
- To jest trudne pytanie. Uważam, że wszystko zależy od nastawienia każdego zawodnika z osobna. Ja osobiście nie chciałbym mieć aż tak długiej przerwy w rozgrywaniu meczów przed grami półfinałowymi. Dla nas rywalizacja z Katowiczanami może wyjść tylko na plus, tym bardziej, że oni zdołali wcześniej wygrać z Sanokiem. Dobrze, że graliśmy w odróżnieniu od Sanoka te mecze ćwierćfinałowe, ale z drugiej strony jeszcze lepiej, że tylko trzy mecze. Gorzej by było gdybyśmy musieli zagrać mecze numer cztery i pięć, a potem bez dnia odpoczynku przystąpić do rywalizacji z Sanokiem. Wtedy mogłoby nam braknąć trochę „pary". Mamy teraz czas na regenerację, ale jednocześnie jesteśmy w rytmie meczowym. Co do Sanoka to podstawowe pytania brzmią: jak trenowali i czy zdołali samymi treningami podtrzymać formę? Ciekawe jest też to, jak zawodnicy Sanoka podeszli do tych treningów podczas przerwy.

CRACOVIA TO RÓWNIEŻ