Zamiast lidera cztery punkty starty. Tyszanie znów lepsi

Zawodnicy obu drużyn od pierwszych minut mieli ochotę udowodnić, że w piątkowy wieczór w Tychach spotkały się dwie potęgi polskiego hokeja. Bezbramkowy remis, mimo wielu okazji po obu stronach, utrzymywał się jednak do 13. Minuty, gdy znów błysnął „profesor" meczów z GKS-em, Petr Šinagl. Grając w osłabieniu Czech przyjął znakomite podanie od Jenčika i w akcji „sam na sam" nie dał szans Zigardemu. Po chwili mogło być już 2:0, ale faulowany pod bramką Krystian Dziubiński nie wykorzystał podyktowanego rzutu karnego. Taki obrót spraw mocno pobudził rozzłoszczonych gospodarzy. Efekt? Dwie szybkie bramki - najpierw Kristka po podaniu Kolusza, a po chwili Rzeszutki, który dobijał swój własny strzał.
Trzecie trafienie podopieczni Jiřiego Šejby dołożyli tuż po pierwszej zmianie stron - po pozornie niegroźnym strzale Bepierszcza krążek wpadł do siatki Pasów obok zdezorientowanego Radziszewskiego. Mistrzowie Polski zepchnięci do defensywy ruszyli ponownie do ataku niemal wraz z połową meczu. Doskonałych okazji nie potrafili wykorzystać jednak ani Patrik Svitana, ani Damian Słaboń. Na nieco ponad minutę przed końcem wydawało się, że „Pasy" dopięły swego, gdy do siatki trafił Maciej Urbanowicz. Sędzia postanowił jednak sprawdzić powtórkę video, na której zdaniem sędziego widoczny był faul Krystiana Dziubińskiego na Stefanie Zigardym. -Decyzja sędziego była absurdalna. Jeżeli był faul, to sędzia nie może zakończyć akcji bez kary. Ale Zigardy był wyraźnie przed polem bramkowym i to trafienie powinno być normalnie uznane - komentował na gorąco były sędzia międzynarodowy, Jacek Chadziński.
Po rozpoczęciu trzeciej tercji wynik, po golu Kolusza podwyższyli rywale. Chwilę później przepiękna akcja Filipa Drzewieckiego przywróciła jednak nadzieję , gdy na kwadrans przed końcem zegar pokazywał wynik 4:2 dla GKS-u. Szalone ataki Cracovii nadal odbijały się jednak od defensywy gospodarzy, których kontra w 54 minucie ustaliła wynik meczu na 5:2.
Po tym spotkaniu tyszanie umacniają się na prowadzeniu w tabeli Polskiej Hokej Ligi, z przewagą 4 punktów nad Comarch Cracovią. Kolejny mecz Mistrzów Polski już w niedzielę na lodowisku przy Siedleckiego 7 w Krakowie. O 18:30 zagramy z PGE Orlikiem Opole.
GKS Tychy - Comarch Cracovia 5:2 (2:1,1:0,2:1)
12:48 Petr Šinagl (Richard Jenčik) -0:1 (4/5)
14:16 Jaroslav Kristek (Kamil Górny, Marcin Kolusz) - 1:1
16:19 Jarosław Rzeszutko (Bartłomiej Pociecha) - 2:1
21:10 Mateusz Bepierszcz (Michał Kotlorz, Jakub Witecki) - 3:1
41:46 Marcin Kolusz (Bartłomiej Pociecha) - 4:1
44:55 Filip Drzewiecki (Maciej Kruczek) - 4:2
53:12 Jakub Witecki (Marcin Kolusz, Jaroslav Kristek) - 5:2
Skład Cracovii: Radziszewski (Łuba) - Noworyta, Kruczek, Drzewecki, Svitana, Šinagl - Rompkowksi, Dutka, Urbanowicz, Dziubiński, Kapica - Novajovsky, Wajda, Jenčik, Słaboń, Kalus - Dąbkowski, Kisielewski, Chovan, Paczkowski
Skład GKS-u Tychy: Zigardy (Kosowski) - Kubos, Ciura, VOzdecky, Komorski, Vitek - Zatko, Kotlorz, Bepierszcz, Galant, Kogut - Bryk, Górny, Horzelski, Kristek, Kolusz - Gazda, Pociecha, Witecki, Rzeszutko, Bagiński
Kary: 8:4 minuty
(KD)