Wszystkie "NAJ-" półfinałów z STS-em! Zobaczcie nasze zestawienie

    13.03.2016
    Wszystkie "NAJ-" półfinałów z STS-em! Zobaczcie nasze zestawienie
    Kibicom Cracovii z pewnością nie zabrakło emocji w ostatnich dniach. Rywalizacja z Ciarko PBS Bank Sanok rozgrzała do czerwoności całą hokejową Polskę. Wróćmy raz jeszcze do subiektywnie wybranych, najważniejszych momentów i postaci półfinału play-off!

    Najgłośniejsze wydarzenie

    Już początek rywalizacji zwiastował zacięty pojedynek.  W drugim spotkaniu półfinału emocje czysto hokejowe zostały dodatkowo wzbogacone przez te zwykle znane z hal bokserskich. W 23. minucie po kilku ostrzejszych zagraniach, a wreszcie wyjątkowo nieeleganckim uderzeniu łokciem Roberta Kosteckiego, cierpliwość stracił Maciej Urbanowicz. W ruch poszły pięści, ale odwagi zabrakło prowodyrowi całego zajścia. W jego obronie - nieskutecznie - stanął Fin Joni Tuominen. Kilka ciosów później obaj panowie z karami meczu zostali odprawieni do szatni. I choć w tym momencie wszyscy gorąco dopingowaliśmy Urbanowicza, w końcowym rozrachunku jego nieobecność była odczuwalna. Przegraliśmy tamto spotkanie 1:4.

    Zobaczcie video z bójki - [TUTAJ]

    Najlepsza Drużyna

    Nieprzypadkowo zapisana przez duże „D". Hokeiści Comarch Cracovii, po kilku występach, które hokejowa prasa niesłusznie zdołała obśmiać, stanęli na krawędzi śmiertelnego błędu - spotkania nr 7. W nim podopieczni trenera Rohačka udowodnili, że nie są zlepkiem graczy, tylko ekipą, która ma wszelkie prawo, by ubiegać się o najwyższy cel. Wygrana 9:2, przy komplecie publiczności, nie tylko przyćmiła poprzednie występy, ale także zaprezentowała niewidziany wcześniej kolektyw. Konia z rzędem temu, kto wybrałby bez wahania najlepszego zawodnika - w sobotni wieczór przy Siedleckiego 7 najlepsza była po prostu Cracovia.

    Najwięcej emocji

    ...przyniosły z pewnością dwukrotnie strzelane rzuty karne. W nich bez cienia wątpliwości bohaterem był Rafał Radziszewski. Za pierwszym razem(trzeci półfinał w Sanoku) obronił aż pięć strzałów Jareda Browna, Bryana Camerona i spółki. Co ciekawe, nie było w tym przypadku - w wywiadzie udzielonym tuż po meczu, nasz golkiper przyznał, że przygotowywał się na sposób wykonania najazdu graczy z Sanoka. „Radzik" zachował chłodną głowę także poza lodem, autoryzując wypowiedź o karnych, tak by rywale nie poznali jego sekretu. Na efekty nie trzeba było długo czekać - cztery dni później po remisie 3:3, znów dane nam było rozstrzygać mecz serią karnych. Najazdy Camerona, czy Browna, wykonane w prezentowany już wcześniej niemal identyczny sposób, znów kapitalnie wyczuł Radziszewski.

    Największa przewidywalność

    To paradoksalnie wyniki spotkań. Cała rywalizacja przebiegała zgodnie z prawem serii , albo inaczej mówiąc oba zespoły grały „w kratkę", wygrywając co drugi mecz. Zaczęło się od zwiastującego ciekawe półfinałowe stracie wyniku 7:5 dla Cracovii. W kolejnym, wspomnianym już meczu górą po 4:1 byli sanoczanie. Na wyjeździe zaczęliśmy od wygranej po karnych, zaś dzień później po nieudanym pościgu przegraliśmy 3:5. W piątym spotkaniu w Krakowie znów mieliśmy karne i wygraną 4:3, ale dwa dni później w Arenie Sanok lepszy o dwie bramki był STS. Siódme spotkanie z pewnością przejdzie do historii - wygrane aż 9:2.

    Najmądrzejszy gol

    To ten strzelony przez Damiana Kapicę w piątym meczu półfinału. Gdy wydawało się, że nic nie będzie już z akcji Cracovii, wychowanek nowotarskich „Szarotek" z pełną premedytacją przymierzył  zza bramki wprost w Tuominena. Krążek odbił się od pleców Fina i wpadł do bramki oszołomionego Missiaena.  Młody napastnik Pasów w ten sposób wyprowadził Pasy na prowadzenie 3:2 tuż przed końcową syreną po drugiej tercji.

    Największy rywal

    Dosłownie i w przenośni - Jason Missiaen. Bramkarz Ciarko PBS Bank, będąc jednym z najwyższych golkiperów w Europie, przez całą rywalizację udowadniał, że nie na darmo przed laty był wsparciem w New York Rangers dla samego Henrika Lundqvista. Szczyt swojej formy kanadyjski olbrzym zaprezentował w meczu numer 6 w Sanoku, zaliczając „shutout". Rysą na jego występie z pewnością będzie mecz numer 7, którego Missiaen nie dokończył, schodząc z lodu po straconej bramce na 4:1, a wcześniej psując występ łyżwiarki figurowej. Mimo wszystko, wydaje się oczywistym, że po sezonie golkiper STS-u stanie się łakomym kąskiem dla wielu klubów w znacznie mocniejszych ligach.

    Najlepszy zawodnik - Jared Brown

    Gdyby lepiej wykonywał karne, o finale Cracovii nie byłoby mowy. Strzelanie zaczął już w pierwszym meczu, przedłużając nadzieje swojej drużyny bramką na 5:4. W kolejnym jego dwie asysty przy bramkach Bryana Camerona dały sanoczanom wygraną 4:1. W trzecim spotkaniu tuż przed końcem kary Kruczka dał wyrównanie na 1:1, ale później inaugurując serię najazdów udowodnił, że karne nie są jego mocną stroną. Dzień później napastnik, o którym plotka głosi, że do autokaru bierze swojego psa, strzelił na 3:1. Szczyt klasy były zawodnik katowickiego GKS-u pokazał w piątym meczu w Krakowie. Po fenomenalnym drop-passie do Kosteckiego, zasłonił Radziszewskiego, nie dając mu szans na obronę strzału. Niedługo potem jego piękny gol z niemal zerowego kąta dał Sanokowi wyrównanie 2:2. I znów przyszło mu strzelać karnego. I znów lepszy był Radziszewski. Sobotni mecz nr 7, jak cała drużyna będzie dla niego zapewne koszmarem - zakończył go nie tylko bez bramki i punktu, ale także z karą meczu. Mimo to, obok Krystiana Dziubińskiego, zasłużył na wyróżnienie za kapitalne sześć spotkań.

    Najważniejszy zawodnik - Damian Słaboń

    Kto skreślił 37-letniego weterana Pasów, niech ma się na baczności! Napastnik, który od ponad 11 lat wdziewa koszulkę w biało-czerwone Pasy, udowodnił, że magia hokeja tkwi w jego nieprzewidywalności. Rywalizację z Ciarko PBS Bank Sanok rozpoczął od bramki, która prawdopodobnie zadecydowała o zwycięstwie w pierwszym meczu. Grając w liczebnym osłabieniu (3 na 4), Słaboń przejął krążek i wykonał samotny rajd zwieńczony bramką na 7:4 dla Comarch Cracovii. Niestety, w kolejnym spotkaniu po niegroźnie wyglądającym starciu upadł na lód sygnalizując uraz. Gdy wydawało się, że sezon jest już dla niego skończony, nie tylko nadal był z zespołem wspierając drużynę w Sanoku stojąc tuż przy boksie. W piątym, niezwykle istotnym spotkaniu, sensacyjnie pojawił się w składzie i w 32. minucie dał prowadzenie 2:1,dobijając strzał Rafała Dutki z niebieskiej linii, zaś w siódmym dołożył kolejną bramkę i asystę.

    Największe serce

    Nieprawdopodobny charakter i wola zwycięstwa - za to w największym stopniu kibice powinni być wdzięczni Filipowi Drzewieckiemu. Gdy trener Rohaček postanowił w siódmej serii rzutów karnych postawić na niego, nawet nie miał przy sobie kija. Chwilę później po jego bramce prowadziliśmy w serii 2:1. Gdy dwa spotkania później znów przyszło nam strzelać karne strzelał już jako drugi. I trafił. Porażkę w szóstym meczu w Sanoku przyjął najspokojniej - jako jedyny zgodził się stanąć przed dziennikarzami i z pełnym przekonaniem powiedział:  -Przegrana, jedziemy do domu, w sobotę wygrywamy - dziękuję. Jakże prorocze były to słowa. Dwa dni później to między innymi jego dwa punkty dały nam awans.

    Zobaczcie film po czartkowej porażce w  Sanoku - [TUTAJ]

    Najważniejszy czynnik sukcesu

    Kibice. Byliście wspaniali, stając na wysokości zadania w najważniejszych momentach. Na porażkę po czwartym meczu w Sanoku zareagowaliście namiastką dopingu z soboty. Głośne „Hej, hej Cracovia!" poniosło naszych napastników, którzy wykorzystali w pełni grę w podwójnej przewadze. Tego było jednak mało. W decydującym meczu mocne bębny, okrzyki i głośny śpiew sprawiły, że drużyna zagrała bodaj najlepszy mecz w tym sezonie. Ale podróż po mistrzostwo zaczyna się na nowo. W poniedziałek znów będziecie najważniejsi!!!

    Krzysztof Dąbrowa

    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ