Tak tworzy się historia!

Walcząc do ostatniej kolejki o czwartą pozycję w tabeli, „Pasy" zagwarantowały sobie przewagę w postaci rozgrywania dwóch ćwierćfinałowych spotkań na własnym lodowisku. Przy ul. Siedleckiego jako rywal pojawił się piąty zespół rundy zasadniczej - HC GKS Katowice. Już od pierwszej minuty nikt nie odpuszczał, drużyny zadawały sobie kolejne ciosy, w sensie dosłownym i przenośnym. Erupcja agresji miała jednak miejsce dzień później, podczas drugiego starcia, gdy na lodzie doszło do bójki Martina Dudaša z Arturem Gwiżdżem. W rezultacie zawodnik GKS-u musiał udać się z lekarzem do szatni, a obydwaj hokeiści otrzymali kary meczu. To wydarzenie doskonale obrazuje to, co działo się w tym ćwierćfinale - walka, zaciętość, prowokacje. Dużo emocji i wyrównanych spotkań. Comarch Cracovia, wygrywając dwa z trzech pojedynków dopiero po rzutach karnych, awansowała dalej!
O ile „Pasy" zgodnie z oczekiwaniami wygrały z Katowicami, o tyle w półfinale czekał wypoczęty i niekwestionowany lider rundy zasadniczej - Ciarko PBS Bank Sanok. Tu miała zakończyć się przygoda podopiecznych Rudolfa Rohačka w play-offach, którzy mieli zadowolić się walką o brąz. Zespół z Krakowa jechał na Arenę Sanok z dodatkowym obciążeniem psychicznym - Comarch Cracovia przegrała z Ciarko PBS Bank wszystkie spotkania ligowe w sezonie. I to chyba mecz w Sanoku odrodził na dobre hokeistów „Pasów". Instynkt strzelecki Josefa Fojtika i zaangażowanie całej drużyny spowodowało, że w pierwszym starciu do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. Gdy wydawało się, że o wygranej przesądzą karne, Adrian Kowalówka trafia do siatki i Comarch Cracovia jakby uświadamia sobie, że jest w stanie pokonać każdego! W półfinałowych potyczkach z Sanokiem hokeiści „Pasów" zamykają usta wszystkim krytykom. Krakowska drużyna gra pewnie, z poświęceniem, bez kompleksów. Przy stanie 2:2, w piątym starciu, fani hokeja oglądają tercję, w której pada aż 10 bramek. Sam Daniel Laszkiewicz, kapitan „Pasów", stwierdził, że odkąd gra w hokeja, nigdy nie widział czegoś takiego. W ostatecznym rozrachunku Cracovia zwycięża w tym meczu 7:6 i wraca do swoich kibiców w jednym celu - postawić „kropkę nad i" i awansować do finału, eliminując z gry Mistrza Polski. Przy głośnym, gorącym dopingu krakowskich kibiców, hokeiści Rudolfa Rohačka nie dają dojść do głosu sanoczanom, stając się jednocześnie sensacją całych play-offów!
Dotarcie do finału kosztowało Comarch Cracovię ogrom sił. Zawodnikom zaczęły dokuczać kontuzje, ale nawet one nie dały rady przeszkodzić w realizacji upragnionego celu - zdobycia złota. Symbolem determinacji i woli walki „Pasów" jest na pewno postawa Sebastiana Witowskiego i Daniela Laszkiewicza. Sebastian w Sanoku grał ze złamanym palcem, Daniel, pomimo potężnego potłuczenia w jednej z finałowych potyczek i koniecznej wizyty w szpitalu, wyjechał na taflę już dnia następnego, by pomóc kolegom w drodze po miano najlepszej drużyny w kraju. Zachowania godne podziwu, przykład do naśladowania dla wielu sportowców! Finałowy rywal, JKH GKS Jastrzębie, pomimo porażek w trzech pierwszych spotkaniach, podniósł się i zdołał wyrównać stan rozgrywki, również dokonując czegoś wielkiego. Młoda, perspektywiczna drużyna Jiříego Režnara w siódmym, rozstrzygającym meczu, uległa doświadczonej, umiejącej grać pod presją ekipie Comarch Cracovii.
Ostatecznie „Pasy" zdobywając tytuł Mistrza Polski stały się największą niespodzianką tegorocznego sezonu Ekstraligi. Comarch Cracovia jest również najbardziej utytułowaną drużyną obecnego stulecia. Śmiało można stwierdzić, że era Rudolfa Rohačka pisze jedną z najpiękniejszych kart w historii krakowskiego hokeja. Tegoroczne złoto smakuje na pewno wyjątkowo, bo nikt nie spodziewał się, że na najwyższym stopniu podium stanie czwarty zespół sezonu zasadniczego.
Maciej Fremel