Sebastian Witowski: Drugie miejsce będzie porażką

- Pierwszy mecz finałowy już w piątek…
- Po rywalizacji z Zagłębiem Sosnowiec dostaliśmy dwa dni wolnego, a potem wznowiliśmy treningi. Są one poświęcone taktyce. Nie ukrywam, że czekamy już na mecze finałowe.
- GKS był w sezonie zasadniczym drużyną lepszą i w sześciu meczach wygrał z wami aż pięć razy…
- Ale teraz są już play-offy i zupełnie inne spotkania. Tu nie ma już faworyta i zarówno my, jak i Tychy mamy równe szanse. Wszystko zależało będzie od dyspozycji dnia, od szczęścia, a także od jeszcze innych czynników. Jestem dobrej myśli i wierzę, że będziemy lepsi.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że w tym sezonie masz patent na GKS?
- Nie. Dlaczego tak mówisz?
- Bo jako jedyny zawodnik „Pasów” zdobyłeś w spotkaniach z tyszanami więcej niż jedną bramkę. Mało tego, zdobyłeś ich aż trzy!
- Nie liczyłem ich i nawet nie przypuszczałem, że tak dobrze mi szło. Chciałbym, żeby teraz było tak samo i żebym w finałowych meczach również strzelał bramki. Będę się starał ze wszystkich sił.
- Można powiedzieć, że w finale spotkają się dwie najlepsze polskie drużyny?
- Tak się złożyło, że zmierzą się zespoły, które po sezonie zasadniczym zajmowały pierwsze i drugie miejsce, więc to jest jakiś wyznacznik. Myślę, że finał jest sprawiedliwy. Oba zespoły zasłużyły na niego.
- Ale tylko jeden zdobędzie mistrzostwo. Czy ewentualny – odpukać w niemalowane – srebrny medal będzie dla was porażką?
- Jakaś tam satysfakcja jest, że jesteśmy w finale, ale wydaje mi się, że mamy na tyle mocny skład, że to drugie miejsce będzie porażką. Trenowaliśmy po to, żeby zdobyć złoto. Wierzymy, że nam się to uda!
- Na koniec powiedz, jak twój zarost?
- (śmiech) Ja mam taki zarost, że aż się wstydzę. Mam kilka kiełków, ale nie golę się. Postanowiliśmy jako cała drużyna, że nie golimy się w play-offach i teraz wyglądamy naprawdę śmiesznie (śmiech).
Rozmawiał Dariusz Guzik