Rafał Radziszewski: Więcej wiary!

    21.11.2011
    Rafał Radziszewski: Więcej wiary!
    - Cały czas chcemy wygrywać jak najwięcej meczów, a przede wszystkim: wygrywać wszystko u siebie. Te wygrane dodają nam wiary w zajęcie miejsca w pierwszej czwórce - mówi bramkarz Pasów.

    - Cały czas chcemy wygrywać jak najwięcej meczów, a przede wszystkim: wygrywać wszystko u siebie. Te wygrane dodają nam wiary w zajęcie miejsca w pierwszej czwórce - mówi bramkarz Pasów.


    - Pokonaliście w małych derbach Małopolski Unię Oświęcim, ale nie przyszło to Wam łatwo. Jak ocenisz ten mecz?
    - Wiedzieliśmy, że Unia zagra na sto procent swoich możliwości. Ostatnio zmienił się u nich trener, co dodatkowo wpłynęło na ich postawę. Zaprezentowali się zdecydowanie lepiej, niż w poprzednich meczach z nami. Zagrali bardzo agresywnie, a myśmy sobie zafundowali dodatkowo sporo wykluczeń. Mecz był ciekawy i pełen dramaturgii, ze szczęśliwym zakończeniem dla nas.

    - Nick Sucharski strzelił przepięknego gola po objechaniu bramki. Czy jest to najładniejsze Wasze trafienie?
    - Jedno z ładniejszych, ale przede wszystkim bardzo ważne. Oświęcimianie doprowadzili do remisu 2-2, a myśmy szybko na to odpowiedzieli trafieniem Nicka, które okazało się w końcowym rozliczeniu decydujące. Z mojego punktu widzenia - jako bramkarze - nie była to fajna bramka, bo chyba bramkarz Unii trochę zawinił w tej sytuacji. Przysnęło mu się trochę, jak Nick objeżdżał bramkę (śmiech). Nie powinien puścić takiej bramki.

    - W trzeciej tercji bardzo długo graliście w osłabieniu, musiało was to kosztować wiele sił. Czy nie dało się uniknąć tych wykluczeń?
    - Teoretycznie każdego wykluczenia można uniknąć, jednak hokej to gra kontaktowa, często na pograniczu faul. Arbiter zadecydował tak, a nie inaczej. Gra w osłabieniu kosztuje nas wiele sił, przez pierwsze dziesięć minut trzeciej tercji graliśmy w czwórkę, ale zagraliśmy wtedy bardzo konsekwentnie i wygraliśmy zasłużenie.

    - W trzeciej odsłonie często graliście w osłabieniu, a w końcówce trener Unii zdjął jeszcze bramkarza. Ten okres musiał być dla Ciebie szczególnie nerwowy i pracowity.

    - Trener Unii nie miał nic do stracenia i spróował w sześciu doprowadzić do remisu. W tych trudnych momentach Dvorak dwukrotnie zdołał wygrać „bulik", raz w naszej tercji obronnej. Były to chyba decydujące chwile. Dvorak mógł zresztą wtedy jeszcze strzelić bramkę, niestety się nie udało. W okresie gry w osłabieniu bramkarz musi być szczególnie skoncentrowany, bo w każdej chwili może się pojawić przypadkowo odbity krążek. Wtedy jest więcej sytuacji bramkowych. Ja do wykluczeń staram się podchodzić spokojnie, bo jest to część tej gry. Nie ma sensu mieć pretensji do kolegi o osłabienie drużyny, bo nie robią tego z premedytacją, tylko wynika to z walki na lodzie. Zresztą mnie też się zdarza otrzymać jakąś karę. W trakcie gry w osłabieniu na lód wychodzą zawodnicy, którzy lepiej czują się w takiej konfiguracji i razem próbujemy nie dać sobie strzelić gola.

    - Zwycięstwa z Jastrzębiem i Unią pozwoliły Wam zwiększyć przewagę punktową nad piątymi w tabeli oświęcimianami. Czy dzięki temu będzie sią Wam teraz grać łatwiej?
    - Zależało nam bardzo by wygrać te trzy ostatnie mecze przed Pucharem Kontynentalnym. Wygraliśmy już dwa i jutro chcemy podtrzymać tę passę. Cały czas chcemy wygrywać jak najwięcej meczów, a przede wszystkim: wygrywać wszystko u siebie. Te wygrane dodają na wiary w zajęcie miejsca w pierwszej czwórce. Unia gra teraz dużo lepiej i pomimo tej przewagi punktowej nie jesteśmy jeszcze pewni awansu do play-offu, bo do końca sezonu regularnego pozostało jeszcze wiele spotkań. Jednak te zwycięstwa na pewno pozwolą nam na komfort psychiczny w najbliższych meczach i powalczenie z zespołami z czołówki ligi. Z nimi też chcemy wygrać.

    - Jutro czeka Was mecz z Tychami. Czy pałacie chęcią rewanżu za ostatnie trzy porażki z nimi?
    - Na pewno tak, tym bardziej, że chcemy zrobić wszystko by podtrzymać serię zwycięstw. Wyjdziemy na lód tak samo skoncentrowani jak w każdym meczu, bo potrzebujemy punktów. Mamy napięty terminarz, gramy zaraz w Pucharze Kontynentalnym i na pewno pojawi się zmęczenie pod koniec tego okresu. Musimy jak najszybciej zapewnić sobie miejsce w czwórce, a do tego droga prowadzi także przez jutrzejszy mecz. Musimy jutro osiągnąć korzystny dla nas rezultat. Przy okazji możemy też zrewanżować się tyszanom za te porażki.

    - Po meczu z Tychami czekają Was rozgrywki w Pucharze Kontynentalnym. Czy czuć już w drużynie napięcie związane z tymi meczami?
    - Powoli daję się to odczuć. Coraz częściej rozmawiamy o wyjeździe do Doniecka, ale przed nami jest jeszcze jutro bardzo ważny mecz z Tychami. Dopiero wtedy przestawimy się na Puchar.


    - Z jakimi nadziejami jedziecie do Doniecka?
    - Z naszych przeciwników graliśmy tylko z Metalurgsem Liepaja. Oni są do ogrania. Pozostałych drużyn nie znamy, ale na pewno są to dobre zespoły. Na co dzień grają na na zapleczu KHL-u, więc muszą prezentować wysoki poziom. Takich zespołów, jak grających w niższej lidze rosyjskiej, nie ma w Polsce. My jedziemy tam po naukę, ale jednocześnie chcemy się pokazać z jak najlepszej strony. Będziemy mieli okazję skonfrontować nasze umiejętności z naprawdę dobrymi hokeistami. Nie mamy nic do stracenia, ale musimy pamiętać także, że po Pucharze jest jeszcze liga.



    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ