Piotr Sarnik: W Doniecku pokazaliśmy się z dobrej strony

    30.11.2011
    Piotr Sarnik: W Doniecku pokazaliśmy się z dobrej strony
    - Po przestawieniu się na inny hokej pokazaliśmy się z dobrej strony. Grało nam się dużo lepiej i przyjemniej niż w lidze polskiej, pomimo że przeciwnicy byli dużo bardziej wymagający. Uważam, że gdybyśmy mieli więcej okazji grać z takimi drużynami, to hokeiści, a zwłaszcza młodzi, mogliby w miarę szybko doszusować do takiego poziomu - mówi zawodnik ComArch Cracovii.

    - Po przestawieniu się na inny hokej pokazaliśmy się z dobrej strony. Grało nam się dużo lepiej i przyjemniej niż w lidze polskiej, pomimo że przeciwnicy byli dużo bardziej wymagający. Uważam, że gdybyśmy mieli więcej okazji grać z takimi drużynami, to hokeiści, a zwłaszcza młodzi, mogliby w miarę szybko doszusować do takiego poziomu - mówi zawodnik ComArch Cracovii.

    - W Doniecku, podczas turnieju o Puchar Kontynentalny debiutowałeś w tych rozgrywkach. Czy zaskoczył Cię poziom prezentowany przez drużyny w nim występujące?
    - Tak debiutowałem, ale byłem przygotowany do takiej konfrontacji, bo w karierze miałem już przyjemność grać przeciwko takim zawodnikom. W każdym meczu nasi przeciwnicy prezentowali wysoką kulturę gry. To był po prostu inny poziom hokeja. Technika jazdy na łyżwach, szybkość, technika operowania krążkiem, konstruowanie akcji i ich tempo pozwalało grać tym drużynom szybszy hokej niż się obserwuje w polskiej lidze. Poza tym nie było żadnych chamskich i złośliwych zagrywek. Tylko gra w hokeja.

    - Mieliście możliwość skonfrontować siły z drużynami zagranicznymi. Jak wypadliście na ich tle?
    - Nie wypadliśmy źle i oceniłbym nasz występ pozytywnie. Po przestawieniu się na inny hokej pokazaliśmy się z dobrej strony. Grało Nam się dużo lepiej i przyjemniej niż w lidze polskiej, pomimo że przeciwnicy byli dużo bardziej wymagający. Uważam, że gdybyśmy mieli więcej okazji grać z takimi drużynami, to hokeiści, a zwłaszcza młodzi, mogliby w miarę szybko doszusować do takiego poziomu.

    - Ponoć styl sędziowania na tym turnieju bardzo się różnił od tego prezentowanego w lidze polskiej.
    - Porównać to można do przysłowiowych: wody i ognia. Każdy zwrócił uwagę na sędziowanie podczas pucharu. W Doniecku zetknęliśmy się z całkiem innym sędziowaniem niż w polskiej lidze. Tam sędziowie pozwalali grać i wręcz zmuszali do grania, dopuszczali do twardej gry, a jednocześnie zwracali dużą uwagę na wykorzystanie kijów przez zawodników. Za każde użycie kija do czegoś innego niż zagranie krążka była od razu kara. Kij miał służyć tylko do gry.  Przez to musieliśmy się przestawić na inny hokej. Jednak nikt na to nie narzekał i nie miał pretensji o kary. Każda kara była jak najbardziej zasłużona. Nikt nie protestował o odgwizdanie hakowania czy uwolnienia. Podsumowując: sędziowanie zmuszało do jeżdżenia.

    - Jak prezentował się obiekt, na którym graliście i cała otoczka meczów?
    - Sam obiekt przypominał bardziej te hale zza oceanu, niż europejskie. Coś na wzór NHL. Same trybuny nie były wyjatkowo duże, mieściły około pięciu tysięcy widzów, ale zaplecze, restauracje i kawiarnie przeznaczone dla kibiców były na najwyższym światowym poziomie. Bardzo ciekawa była także oprawa meczu, wzorowana na spotkaniach zza oceanu.

    - Czy występy w Doniecku będą miały wpływ na Waszą postawę w lidze?
    - Trudno powiedzieć. Największym wyzwaniem dla nas będzie teraz szybkie przestawienie się na polski sposób sędziowania. Nie krytykuję polskich arbitrów, ale jednak sędziują oni całkiem inaczej.

    - Po ciekawej przygodzie w Pucharze Kontynentalnym wracacie do polskiej rzeczywistości. Dziś przed Wami mecz pucharowy z Tychami, a potem starcie polskich gigantów - Cracovia gra z Sanokiem. Czy wystarczy wam sił i wewnętrznej mobilizacji w tych meczach?
    - Myśle, że polskie drużyny z czołówki tabeli prezentują już naprawdę dobry poziom. Niektóre mecze stoją na bardzo dobrym poziomie, emocji w nich na pewno nie brakuje. A co do mobilizacji to w każdym meczu jesteśmy zmobilizowani na sto procent. Tego wymaga od nas trener i my sami. Przed nami reorganizacja ligi, więc w każdym meczu gramy jak o życie. Trener, a my również, nie dopuszczamy sytuacji, byśmy jakiś mecz odpuścili. To jest nie do pomyślenia. Sił też nam ni powinno zabraknąć, bo jesteśmy dobrze przygotowani. Trener czuwa nad tym i w razie gdyby komuś brakło sił to szybko zareaguje i wprowadzi jakieś korekty w składzie.

    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ