Patryk Noworyta: Widok pewnie nie był za fajny

  • Wywiady
11.02.2010
Patryk Noworyta: Widok pewnie nie był za fajny
- Gdy dostałem krążkiem w głowę, natychmiast „zadudniło” mi, nie wiedziałem, co się dzieje. Dopiero po chwili, gdy poczułem lejącą się krew, dotarło do mnie, że oberwałem - opisuje feralne wydarzenie z 23. minuty meczu z Wojas Podhalem Nowy Targ obrońca Comarch Cracovii, Patryk Noworyta.

- Gdy dostałem krążkiem w głowę, natychmiast „zadudniło” mi, nie wiedziałem, co się dzieje. Dopiero po chwili, gdy poczułem lejącą się krew, dotarło do mnie, że oberwałem - opisuje feralne wydarzenie z 23. minuty meczu z Wojas Podhalem Nowy Targ obrońca Comarch Cracovii, Patryk Noworyta.

- Wszyscy w hali zamarli, gdy zobaczyli ciebie, leżącego na lodzie i zalanego krwią…
- Mogę sobie tylko wyobrazić, że widok pewnie nie był za fajny. Gdy dostałem krążkiem w głowę, natychmiast „zadudniło” mi, nie wiedziałem, co się dzieje. Dopiero po chwili, gdy poczułem lejącą się krew, dotarło do mnie, że oberwałem.

- Miałeś siły, by zjechać z tafli…
- Tak, podjechał do mnie Patryk Wajda i powiedział „Patryk, jedziemy szybko do boksu”. Wiedziałem, że minie trochę czasu, zanim ktoś dotrze do mnie z pomocą. Zebrałem się więc i jakoś dojechałem.

- Myślałeś o czymś konkretnym przez cały ten czas, czy raczej koncentrowałeś się tylko na bólu?
- No właśnie to było dziwne, bo nie czułem bólu. A jeżeli chodzi o myślenie, to martwiłem się, abym nie stracił zbyt dużo krwi. Najważniejsze, że z głową jest wszystko w porządku, bo powiem ci, że było to zaj… mocne uderzenie.

- Szybko trafiłeś do szpitala, którego wyszedłeś po kilku godzinach. Jaka jest ogólna diagnoza?
- Prawdopodobnie mam pękniętą błonę bębenkową. Dostałem w okolice ucha, więc założyli mi bardzo dużo szwów. Nawet nie wiem ile.

- Podobno jest ryzyko, że możesz nie słyszeć na to ucho…
- Przede wszystkim nie może się dostać infekcja. Jeżeli dojdzie do niej, będzie mniejsze prawdopodobieństwo, że błona bębenkowa się zrośnie. Wtedy faktycznie będzie takie ryzyko.

- Słyszałeś wsparcie kibiców?
- Oczywiście. Cieszyłem się bardzo, gdy skandowali moje imię i nazwisko, czułem, że są ze mną przez cały ten czas. Na koniec pozdrowiłem ich. Dziękuję.

- Jak zareagowali członkowie twojej rodziny?
- Z pewnością ta wiadomość postawiła ich na baczność. W przeszłości miałem już podobne zdarzenie, dostałem wtedy w brzuch i myślę, że są już trochę przyzwyczajeni i do moich urazów podchodzą z dystansem.

- Nie uwierzę, że się nie przejęli…
- Oczywiście, że się przejęli. Myślę jednak, że nie chcieli tego po sobie pokazać, by nie denerwować mnie jeszcze bardziej. Jestem pewien, że to odczuli.

- Czy teraz, z perspektywy czasu, zareagowałbyś w tej sytuacji dokładnie tak samo? Rzuciłbyś się, by zablokować uderzenie?
- Ciężko powiedzieć, pewnie zachowałbym się inaczej. Źle się rzuciłem, byłem trochę za daleko od krążka i myślałem, że strzał pójdzie w zupełnie innym kierunku. Rzuciłem się tak, by krążek trafił mnie w nogi, ale niestety poszedł w drugą stronę.

- Jesteś znany z tego typu interwencji i z tego, że nigdy nie odpuszczasz. Nie po raz pierwszy starałeś się blokować strzał w ten właśnie sposób…
- Są zawodnicy, którzy strzelają dużo bramek i są tacy, którzy dużo ich bronią. Do tego momentu z pewnością należałem do tej drugiej grupy hokeistów, często udawało mi się blokować uderzenia przeciwników. Zobaczymy, jak to będzie dalej, zobaczymy, czy wychodząc na lód będę miał uraz do tego typu interwencji, czy też nie.

- Wydaje mi się, że będziesz trochę bardziej ostrożny…
- Też tak myślę. Pewnie, gdy zobaczę zawodnika, który bierze zamach, zastanowię się dwa razy, zanim zdecyduję się rzucić.

- Czasem na lodzie, gdy emocje i adrenalina robią swoje, zapomina się jednak o racjonalnym myśleniu…
- No właśnie. To decyzja chwili. Każdy reaguje na swój sposób: jeden się rzuci, inny nie. Niejednemu zawodnikowi lecący krążek łamał szczękę, wybijał zęby. Ci gracze żyją do dziś, a niektórzy dalej się rzucają.

- Co teraz?
- Dochodzę do siebie w domu. Mam dziewięć dni wolnego i po tym czasie muszę skontaktować się z laryngologiem, który powie mi, co dalej nastąpi, a przede wszystkim, to, czy będę mógł jeszcze zagrać w tym sezonie.

Rozmawiał Dariusz Guzik

CRACOVIA TO RÓWNIEŻ