Mariusz Dulęba: W tym sezonie już nie zagram

  • Wywiady
04.03.2011
Mariusz Dulęba: W tym sezonie już nie zagram
- W takich momentach człowiek zaczyna doceniać, że może chodzić, ruszać rękami i funkcjonować o własnych siłach. Najważniejsze dla mnie jest to, że się ocknąłem i nie będę ciężarem dla swojej rodziny, nie będę niepełnosprawny – mówi Mariusz Dulęba. Doświadczony obrońca „Pasów” wraca powoli do zdrowia po tym, jak doznał urazy kręgosłupa, a także wstrząsu mózgu w czasie drugiego spotkania półfinałowego z JKH GKS-em Jastrzębie.

- W takich momentach człowiek zaczyna doceniać, że może chodzić, ruszać rękami i funkcjonować o własnych siłach. Najważniejsze dla mnie jest to, że się ocknąłem i nie będę ciężarem dla swojej rodziny, nie będę niepełnosprawny - mówi Mariusz Dulęba. Doświadczony obrońca „Pasów" wraca powoli do zdrowia po tym, jak doznał urazu kręgosłupa, a także wstrząsu mózgu w czasie drugiego spotkania półfinałowego z JKH GKS-em Jastrzębie.

- Pytanie podstawowe: jak się czujesz i czy stan twojego zdrowia pozwoli ci na powrót do gry na finałowe mecze z GKS-em Tychy?

- Nie, w tym sezonie już nie zagram. Doszło do skręcenia odcinka szyjnego kręgosłupa, a przy optymistycznej wersji jest to minimum cztery tygodnie leczenia. A co się wydarzy podczas dalszej fazy rehabilitacji? Zobaczymy. Co więcej, miałem też wstrząs mózgu.

- Czy już pogodziłeś się z faktem, że nie zagrasz w spotkaniach, na które każdy hokeista czeka przez cały sezon?

- Przychodzi mi to niezwykle ciężko. Teraz jest mi może lżej, bo nie ma meczów, ale gdy przyjdę w poniedziałek na spotkanie i zobaczę walczących o złoto moich kolegów z drużyny, to na pewno będzie mi przykro, że nie mogę w tym uczestniczyć. Z drugiej strony próbuję sobie tłumaczyć moją sytuację tak, że mogła się ona skończyć dużo gorzej.

- Domyślam się..

- W takich momentach człowiek zaczyna doceniać, że może chodzić, ruszać rękami i funkcjonować o własnych siłach. Najważniejsze dla mnie jest to, że się ocknąłem i nie będę ciężarem dla swojej rodziny, nie będę niepełnosprawny. Wiem, że przy dobrej rehabilitacji dojdę do zdrowia już może za miesiąc. Wciąż mam założony specjalny kołnierz, który ogranicza moją widoczność, dlatego też samochodu jeszcze nie prowadzę

- Nie ma się co oszukiwać - każdy uraz kręgosłupa jest niezwykle groźny..

- O tej kontuzji dowiedziałem się dopiero dzień po feralnym meczu, gdy chciałem wypisać się ze szpitala w Jastrzębiu. Dopiero wtedy dotarło do mnie, co tak naprawdę się stało, bo wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy. Lekarz dyżurny powiedział mi, co mi jest, a co mogło być. Byłem mocno zaskoczony, ale jednocześnie poczułem ulgę, bo faktycznie mogło być dużo gorzej.

- Co pamiętasz z sytuacji na lodzie, w której tak mocno ucierpiałeś?

- Nic. Absolutnie nic. Ostatnim momentem, który pamiętam było to, że jechaliśmy w autobusie na mecz do Jastrzębia. Potem koniec. Nie pamiętam wejścia do szatni, rozgrzewki na sucho, rozgrzewki na lodzie, samego meczu.. O tym, co działo się wtedy, dowiedziałem się dopiero w szpitalu od moich kolegów z drużyny. Zresztą chciałbym im z całego serca podziękować, bo byli ze mną i wspierali mnie. Są fantastyczni!

- Pamiętam, że w pierwszej chwili zamarłem, gdy zobaczyłem cię leżącego przez dłuższy czas na lodzie. Ulżyło mi jednak, gdy wstałeś i o własnych siłach zjechałeś do boksu. Wtedy wydawało się, że uraz nie jest poważny...

- Tego też nie pamiętam. Gdy potem słuchałem opowieści moich kolegów, sam dziwiłem się, jak to możliwe, że zjechałem do boksu. Podobno czułem się w miarę dobrze. Dopiero gdy zabrano mnie do szpitala i zrobiono badania, okazało się, że mam wstrząs mózgu i skręcenie kręgosłupa w odcinku szyjnym. Miałem też rozcięty nos, który trzeba było zaszyć. Działo się.

- Widziałeś nagranie z tego meczu?

- Nie myślałem jeszcze o tym. Obecnie skupiam się przede wszystkim na tym, by dojść do pełnej sprawności fizycznej. Myślę, że gdy dojrzeję do tego, będę chciał zobaczyć na filmie, jak to wyglądało. Zresztą chciałbym zobaczyć nagranie już od momentu mojego wejścia do szatni, choć wiem, że takiego nie ma. Mam dziurę w pamięci.

- Sędziowie prowadzący to spotkanie nie doszukali się faulu w starciu, po którym doznałeś tych urazów...

- Nie pamiętam samego zdarzenia, więc ciężko jest mi skomentować tę kwestię. Może to był przypadek? Fatalny zbieg okoliczności? Nie wiem. Sędziowie - a głównych było dwóch - uznali, że nie było faulu. Szczerze mówiąc trudno jest mi to zrozumieć, skoro doszło u mnie do takich urazów. Ciężko jest mi to sobie wytłumaczyć.

- Zostawmy przeszłość tam gdzie jej miejsce i skupmy się na twojej przyszłości. Jak ją sobie chcesz zaplanować? Czy bierzesz pod uwagę taką możliwość, że już nie wyjedziesz na lód?

- Nie. Nie zamierzam kończyć kariery. Konsultowałem mój uraz z wieloma specjalistami i nie jest on na tyle poważny, by myśleć o czarnym scenariuszu. Jeżeli trener uzna, że będę mu potrzebny, to ja oczywiście będę do jego dyspozycji.

- Nie miałeś żadnych myśli typu: „Mariusz, już dość. Swoje zagrałeś, nie ma sensu ryzykować zdrowia"?

- Chcę jeszcze grać, dlatego też robię wszystko, by jak najszybciej wrócić do zdrowia. Jestem pod fachową opieką specjalistów. Na razie skupię się na tym, aby pomóc drużynie w spotkaniach z GKS-em Tychy.

- W jaki sposób?

- Mam doświadczenie w meczach finałowych i choć nie pomogę chłopakom na lodzie, to będę ich wspierał w szatni, z boku. Będę chciał być na każdym meczu w Krakowie i Tychach. Oglądanie finałów z trybun będzie dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem.

- Podobno sportowiec stresuje się wtedy bardziej...

- Też tak słyszałem. Na to już nie mam jednak wpływu, a nie wyobrażam sobie, bym nie był na najważniejszych meczach mojej drużyny.

- Kto zdobędzie złoty medal Mistrzostw Polski?

- Wierzę, że Cracovia. Nie biorę innej opcji pod uwagę.

Rozmawiał Dariusz Guzik

CRACOVIA TO RÓWNIEŻ