Mariusz Dulęba: To był dla mnie szok!

    01.04.2008
    Mariusz Dulęba: To był dla mnie szok!
    <i>- Każdy tytuł jest inny i każdy smakuje inaczej. Myślę, że ten był zdobyty po prawdziwym boju i niepewności do samego końca</i> - mówi Mariusz Dulęba, który ostatnio przedłużył kontrakt z „Pasami” i już myśli o następnym sezonie. <i>- Mam apetyt na kolejny tytuł</i> - przyznaje.<br><br>
    - Ochłonąłeś już po zdobytym tytule, czy emocje w dalszym ciągu się udzielają?
    - Cieszę się, ale podchodzę do tego już raczej spokojnie. To moje piąte Mistrzostwo Polski w karierze, jednak to nie zmienia faktu, że mam apetyt na kolejny tytuł. Myślę, że będziemy mieli dobrą drużynę na następny sezon i że powalczymy o obronę trofeum.

    - No właśnie. Ostatnio przedłużyłeś kontrakt z Cracovią…
    - Mieszkam w Krakowie, dlatego też chciałem zostać w „Pasach”. Cieszę się, że przedłużyłem kontrakt i że w następnym sezonie w dalszym ciągu będę występował w barwach Cracovii.

    - Coś jeszcze wpłynęło na twoją decyzję?
    - Kusząca jest też perspektywa tego, że zagramy w europejskich pucharach (w Pucharze Kontynentalnym – przyp.). Wiadomo, to są już mecze na zupełnie innym poziomie i mam nadzieję, że coś w nich zwojujemy.

    - Gdybyś miał porównać mistrzostwo zdobyte teraz z tym osiągniętym dwa lata temu to co byś powiedział? Było łatwiej? A może trudniej?
    - Każdy tytuł jest inny i każdy smakuje inaczej. Myślę, że ten był zdobyty po prawdziwym boju i niepewności do samego końca. Ten sprzed dwóch lat był praktycznie po tym, jak zdeklasowaliśmy rywali: w półfinale Podhale, a w finale GKS Tychy. Teraz spotkały się dwie najlepsze drużyny w kraju, dlatego też był on bardzo emocjonujący.

    - Mógł się podobać kibicom…
    - Dokładnie! Słyszałem wiele głosów o tym, że ten finał przyczynił się do promocji hokeja w Polsce, bo stał na bardzo wysokim poziomie.

    - Niewiele brakowało, a ciebie zabrakłoby w tej pasjonującej walce o złoto…
    - To najgorszy moment dla zawodnika, gdy nie wie, na czym stoi. Głupio się zachowałem, bo praktycznie sam siebie mogłem wyeliminować z finałów. To był najgorszy okres w moim życiu, kiedy czekałem na ostateczną decyzję.

    - Przypomnijmy: w drugim półfinałowym meczu z Zagłębiem Sosnowiec doszło do starcia z Teddym Da Costą, po którym zostałeś zdyskwalifikowany do końca sezonu (później kara została anulowana – przyp.)…
    - Nie chcę do tego wracać. Dałem się sprowokować, co nie powinno mieć miejsca.

    - Podejrzewam, że pewnie odetchnąłeś z ulgą, gdy dowiedziałeś się, że twoje odwołanie przyniosło skutek i że możesz jednak wystąpić…
    - Kurcze, to był dla mnie szok! Oczywiście pozytywny. Fajnie, że mogłem wystąpić, bo na te mecze czekało się cały sezon. Tego się nie da opisać. Potem strasznie cieszyłem się z tego medalu.

    - A jaka byłaby radość, gdybyś jednak nie mógł zagrać w żadnym ze spotkań z GKS-em?
    - Na pewno inna. Ja osobiście dużo bardziej denerwuję się będąc na trybunach, niż na lodzie. Stojąc z boku ta radość jest inna, jest taki niesmak, że jednak nie uczestniczę w tym wydarzeniu bezpośrednio, że nie mam wpływu na to, co się dzieje. To są dwie nieporównywalne rzeczy.

    - Już 9 kwietnia czeka was sparing z reprezentacją Polski i to w Krakowie…
    - Mało o nim myślę, bo na razie odpoczywam (śmiech). A poza tym to załatwiam też te sprawy, które odkładało się w czasie sezonu.

    - Ale sama idea takiego meczu dobra?
    - Oczywiście! Patrząc na kibiców to taki mecz jest super pomysłem! To będzie też dla nich jeszcze jedna okazja, by zrobić sobie taką „repetę” i poświętować zdobyte mistrzostwo.

    - A co po tym meczu? Pewnie dostaniecie trochę wolnego…
    - Nie mam większych planów. Może gdzieś wyskoczę na kilka dni, ale jeszcze o tym nie myślałem.

    Rozmawiał Dariusz Guzik

    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ