Maciej Kruczek: Jestem głodny gry!

Największy pechowiec tego sezonu. Przez liczne urazy ominęły go nie tylko występy w lidze i Pucharze Polski, ale także wymarzone mecze w Hokejowej Lidze Mistrzów i reprezentacji. W niedzielę popularny „Kruger” wrócił na lód i, jak sam zapowiada, nie może doczekać się walki o mistrzostwo Polski!
Wracasz do gry po dosyć poważnym urazie barku. Już w pełni sił?
-Grało mi się ciężko, powrót po przerwie nigdy nie jest łatwy. Myślę jednak, że z meczu na mecz, zarówno dyspozycja, jak i samopoczucie, siły będą rosnąć. Chciałbym w pełni wrócić do tego rytmu meczowego.
Ostatnio masz naprawdę sporego pecha. Sezonu z taką ilością kontuzji i urazów chyba jeszcze nie miałeś?
-Nigdy. Przez ostatni rok miałem zapewne więcej kontuzji niż przez całe życie podczas gry w hokeja. Pecha nie brakuje, ale wierzę, że ta plaga się już zakończyła i do końca sezonu, a potem także w kolejnych, nie będzie się to już powtarzało.
Te urazy nie tylko wykluczyły Cię z rytmu meczowego, ale też wyeliminowały z gry w Lidze Mistrzów, czy ostatnio w reprezentacji i Pucharze Polski.
-Tym większy żal. I to już pewnie zostanie. Ominęły mnie mecze w których marzyłem wystąpić. Ale hokej to sport dla twardych ludzi - trzeba zakasać rękawy i postarać się o to, by okazja do zagrania w takich spotkaniach znowu się przytrafiła. Mam nadzieję, że przede mną jeszcze wiele lat gry na wysokim poziomie.
Nadszedł taki moment w sezonie, gdy tych meczów jest naprawdę dużo. Ty chyba jednak nie możesz narzekać na zmęczenie.
-Wręcz przeciwnie. Jestem głodny gry! Przez kontuzje byłem wyłączony przez długi czas. Chciałbym regularnie grać o punkty i dać z siebie wszystko w sezonie zasadniczym, a później w play-off.
Okazja już jutro w starciu z JKH
-I to będzie w pewnym sensie szczególny mecz, bo to właśnie w spotkaniu z jastrzębianami nabawiłem się urazu barku. Cieszę się, że znów wyjdziemy na lód i obiecuję, że zagramy o 3 punkty.
To chyba nie jest wygodny rywal?
-100 procent zaangażowania i liczą się tylko 3 punkty. I tak jest w każdym kolejnym meczu. W niedzielę mecz z Tychami i wtedy też damy z siebie wszystko. Jutro nie będzie łatwo, bo w szóstce nie ma łatwych meczów - zdarzają się takie kiedy wygrywamy wysoko, a później musimy walczyć o punkty w dogrywce, czy rzutach karnych. Gwarantuje jednak, że motywacji nam nie brakuje i jutro postaramy się znów ucieszyć kibiców.
Te trzy tegoroczne wyniki podbudowały drużynę po nieudanym finale Pucharu Polski i odejściu Svitany oraz Jenčika?
-Każde zwycięstwo buduje, dodaje pewności siebie. Co zaś się tyczy tych zawodników - to jest sport. Zawodnicy przychodzą i odchodzą. My jako profesjonaliści jesteśmy na to przygotowani. Mamy nadzieję, że w ich miejsce pojawią się nowi i z nimi powalczymy o kolejne Mistrzostwo Polski.
Do końca sezonu zasadniczego 10 meczów. Macie 8 punktów straty do Tychów. Jest w szatni jeszcze wiara, że uda się wrócić na pozycje lidera?
-Nie myślimy o tym. Skupiamy się na każdym kolejnym meczu. W lidze jest 11 zespołów, w grupie silniejszej sześć mocnych drużyn. Chcemy wygrywać wszystkie mecze. A czy skończymy sezon zasadniczy na pierwszym, czy drugim miejscu - to nie ma większego znaczenia. W play-off rozpoczniemy nowe rozdanie i jeśli chcemy zdobyć mistrzostwo musimy wygrać większość meczów. Niezależnie od tego, czy zajmiemy pierwsze, czy drugie miejsce, w finale zagramy prawdopodobnie z GKS-em Tychy. To, że nie wygraliśmy z nimi w tym sezonie o niczym nie świadczy. Rok temu pokazaliśmy, że w najważniejszym momencie potrafimy być bardzo mocni.
Rozmawiał Krzysztof Dąbrowa