M. Łuba: Przy Siedleckiego czuję się jak w domu

    29.03.2018
    M. Łuba: Przy Siedleckiego czuję się jak w domu
    - Chciałbym dalej tu być - mówi o swojej obecności w Comarch Cracovii Michael Łuba. O minionym sezonie oraz o przyszłości, tej najbliższej i trochę dalszej porozmawialiśmy z golkiperem Pasów. Zapraszamy do lektury wywiadu!

    - Chciałbym dalej tu być - mówi o swojej obecności w Comarch Cracovii Michael Łuba. O minionym sezonie oraz o przyszłości, tej najbliższej i trochę dalszej porozmawialiśmy z golkiperem Pasów. Zapraszamy do lektury wywiadu!

    - Michael, za nami długi sezon i na pewno nie zakończył się on tak, jak wszyscy byśmy chcieli. Czy mimo to możesz powiedzieć, że był to dla ciebie sezon przełomowy?

    - Trudno jest teraz o tym rozmawiać, bo każdy jest zawiedziony tym sezonem. Cracovia to taki klub, gdzie w grę wchodzi tylko zwycięstwo. Cieszy mnie jednak, że zagrałem więcej meczów w tym sezonie w porównaniu do poprzedniego. Myślę, że moja gra wyglądała dobrze, ale najbardziej szkoda mi meczów o brązowy medal. Pojawiają się myśli, że gdybym obronił chociaż o jeden strzał więcej, to wszystko mogło się inaczej potoczyć. Ogólnie jednak cieszę się z tego, jak wyglądały dla mnie te rozgrywki.

    - Dla wielu to chyba było spore zaskoczenie, że pojawiłeś się w bramce Cracovii w fazie play-off. To dla ciebie był duży krok naprzód?

    - Tak, ja zawsze powtarzałem, że trzeba mieć w drużynie dwóch, trzech dobrych bramkarzy, jeśli walczy się o mistrzostwo Polski. Tak było w tym sezonie. Zdarzyła się taka sytuacja, że Rafała Radziszewskiego dopadła choroba i ja pojawiłem się w bramce w meczach z Unią. Starałem się zatrzymywać każdy krążek, by pomóc drużynie odnieść zwycięstwo w każdym spotkaniu. Cieszę się, że dostałem taką szansę i myślę, że całkiem dobrze się spisywałem.

    - Docierały do ciebie jakieś sygnały od kibiców? Mam tu na myśli pochwały i dobre oceny twojej gry.

    - Tak, docierały i bardzo za nie dziękuję. Spotykałem kibiców na mieście, część osób do mnie napisała i takie wiadomości bardzo mnie mobilizowały. Zawsze mówiłem, że Cracovia ma jedną z najlepszych publiczności w Polsce. Grając przy Siedleckiego czuję się jak w domu.

    - W meczach o brązowy medal towarzyszyła ci pewnie dodatkowa presja? Spotkania z Podhalem zakończyły się w dogrywce i rzutach karnych, a tam bramkarzowi przydarzy się jeden błąd i jest koniec meczu.

    - Powiem szczerze, że nie czułem specjalnej dodatkowej presji. Na pewno niejeden bramkarz chciałby być wtedy na moim miejscu, zagrać w dogrywce i karnych w takim meczu o stawkę. Jedynie teraz, po kilku dniach, gdy patrzę na te ostatnie spotkania i na cały sezon, to bardzo mi szkoda tej porażki. Na pewno wszyscy mieli apetyt na złoto, ale brąz też jest medalem. Mam niedosyt i wciąż zastanawiam się, co by było, gdybym zdołał obronić więcej strzałów rywali. Tak jednak nie było i trzeba już patrzeć w przyszłość.

    - Właśnie o przyszłość chciałem teraz zapytać. Co teraz cię czeka, najpierw pewnie powrót do Kanady?

    - Tak, w kwietniu wracam do domu w Kanadzie. Mam do zdania egzaminy na studiach, bo będąc w Krakowie mogę wykonywać wszystkie zadania tylko zdalnie. Chcę łączyć sport z nauką póki jest to możliwe, bo nigdy nie wiadomo, kiedy kariera hokeisty może dobiec końca. Zdam wszystkie testy i będę się przygotowywał do nowego sezonu. Kończy mi się trzyletni kontrakt z Cracovią i w tej chwili jeszcze nie wiem, gdzie będę grał. Teraz na pewno chciałbym spędzić trochę czasu z rodziną, która na stałe przebywa w Kanadzie.

    - Widzisz się dalej w Cracovii?

    - Chciałbym dalej tu być. To nie zależy jednak tylko ode mnie. Jeśli zarząd i trenerzy będą chcieli, żebym dalej był bramkarzem Cracovii, to będę czekał na telefon. Myślę, że w ciągu trzech lat tu w Krakowie zrobiłem duży postęp i wiem, że można ode mnie wymagać jeszcze więcej.

    Rozmawiał Robert Pęczalski

    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ