Łukasz Hebda: Uporczywością, determinacją i hartem ducha staram się dążyć do celu
- Uporczywością, determinacją i hartem ducha staram się dążyć do celu – mówi Łukasz Hebda. Zapraszam na rozmowę z bramkarzem Pasów, który opowiedział nam o pierwszych tygodniach przygotowań, atmosferze w szatni, swoich treningach oraz nadziejach na przyszły sezon.
Na start chciałbym spytać, jak ma się Twoje samopoczucie na początku drugiego etapu okresu przygotowawczego?
Samopoczucie jest pozytywne, to na pewno. Tegoroczne przygotowania bardzo różnią w porównaniu do tych z poprzednich sezonów. Jest więcej biegania, co z pewnością mocniej odczuwam jako bramkarz. Siłownia jest fajnie zorganizowana. Podejście jest zindywidualizowane, nie ma odgórnie narzuconego planu. Każdy wykonuje to, co potrzebuje. Treningi są różnorodne, a na zajęciach panuje świetna atmosfera. To jest najważniejsze, żeby drużyna dobrze dogadywała się ze sobą. Trener ma z nami bardzo dobry kontakt i na razie nie ma niczego, do czego można się przyczepić.
W porównaniu do zeszłego sezonu skład szatni uległ zmianie. Jak miewa się Twój kontakt z nowymi zawodnikami?
Zmieniło się bardzo dużo, bo w poprzednich latach było tu sporo obcokrajowców. Teraz szatnia jest w zdecydowanej większości polska, z wieloma młodymi zawodnikami. Z częścią z nich miałem kontakt w zespołach młodzieżowych, wśród przybyłych z kolei jest kilku takich, z którymi znaliśmy się już wcześniej. Na przykład z Kubą Bukowskim, z którym już w dziecięcych latach spędzaliśmy czas na obozach. Z Oskarem Jaśkiewiczem widywaliśmy się przy okazji meczów, a z Damianem Kapicą wspólnie graliśmy. W kadrze jest dobra chemia i nie ma żadnych konfliktów. Więcej będzie można powiedzieć, jak przyjadą zawodnicy ze Szwecji, ale nie wydaje mi się, żeby były jakieś problemy. Między nami zawsze była dobra komunikacja i atmosfera. Jak były spory, to bardzo małe i szybko się rozwiązywały.
Z pewnością będziesz w mniejszym stopniu operować angielskim, aczkolwiek ty nie masz chyba problemu z językami obcymi…
Pamiętam, że jak podpisywałem swój pierwszy kontrakt, to bywały lekkie problemy z komunikacją, czy po angielsku, czy po czesku, ale szybko opanowałem oba te języki. Mimo wszystko jednak cieszę się, że polszczyzna opanowała obecnie szatnię.
Zmieniając temat i przechodząc do aspektów stricte sportowych – jak zapatrujesz się na nadchodzący sezon?
Sezon z pewnością będzie inny, ale nie mniej ciężki. Jeżeli mogę mówić o celach, to jedynie o swoich indywidualnych. Będę chciał bronić tyle, ile tylko się da, aby łapać te meczowe minuty. Pod koniec zeszłego sezonu grałem chyba najwięcej, jeżeli chodzi o moją karierę na taflach Polskiej Hokej Ligi. Bardzo się z tego cieszę, bo wcześniej były to jedynie pojedyncze występy. Choć mam już 24 lata, to jako bramkarz jestem jeszcze dzieciakiem. Liczę więc na większą ilość minut w bramce oraz fajną rywalizacje, czy to z Oskarem Polakiem, czy z Alexem D’Orio. Jeżeli zaś chodzi o zespół, to im dalej zajdziemy, tym będzie lepiej. Jak najwięcej zwycięstw, jak najmniej porażek i zero kontuzji – to trzy kluczowe elementy, aby myśleć o sukcesach.
Wspominasz, że pod koniec zeszłego sezonu miałeś okazję zebrać sporo doświadczenia przeciw zespołom z THL. Wówczas pokazałeś, że jesteś gotów z powodzeniem rywalizować na tym poziomie.
Kilka razy wszedłem na lód i to wcale nie na słabych rywali. Wystąpiłem przecież przeciw Unii Oświęcim, GKSowi Katowice czy GKS Tychy, czyli odpowiednio późniejszemu mistrzowi, ówczesnemu obrońcy tytułu oraz pretendentowi do gry w finale. To były bardzo ważne mecze dla mnie.
Aczkolwiek nie tylko one sprawiły, że poprawiłem swoje umiejętności, ale także lata pracy z różnymi bramkarzami. Choćby z golkiperem reprezentacji Polski, Davidem Zabolotnym, z którym do dzisiaj mamy dobry kontakt i pomagamy sobie nawzajem. On zawsze służy wsparciem i dobrym słowem, co dodaje skrzydeł. Zresztą, tylko dzięki zajęciom z pierwszym zespołem zebrałem mnóstwo cennego doświadczenia, bo trzeba pamiętać, że nie na samych ligowych spotkaniach się je łapie. Mecze to sama przyjemność i sprawdzenie, czego nauczyło się na treningach.
Dzięki pracy z lepszymi od siebie w których elementach w grze zaliczyłeś największy progres?
Hmm… dobre pytanie. Nie ma na to wprawdzie fachowej nazwy, ale na przykład od „Zabola” wyciągnąłem to, żeby się nie poddawać. On, podobnie jak ja, jest niskiego wzrostu, ale mimo to potrafi bronić na wysokim poziomie. Mi wielokrotnie powtarzano, że „dobrze bronisz, ale jesteś za niski”. Mimo to uporczywością, determinacją i hartem ducha staram się dążyć do celu i jak dotąd mi to wychodzi. Z kolei od innych golkiperów, których napotkałem w Krakowie, podpatrzyłem to, żeby więcej pracować poza lodem. Joga, siłownia czy inne niehokejowe aktywności przekładają się potem na grę, rozwijając m.in. mobilność. Nie można treningu opierać tylko na tym, co jest na lodzie. To tylko zagwarantowane minimum, a żeby coś osiągnąć w hokeju, zwłaszcza w Polsce, trzeba dawać od siebie dodatkowo.
To jest taka nauka, które również chcę przekazać tym młodym zawodnikom, którzy dopiero co wchodzą do zespołu. Chcę im pokazać, że indywidualną pracą możesz jeszcze więcej osiągnąć. Miałem dużo trenerów, którzy przyczynili się do podpisania przeze mnie kontraktu, ale w dużej mierze osiągnąłem to dzięki swojej pracy. Bardzo dużo robiłem poza lodem, trenując na siłowni czy analizując swoje mecze. To, że chcesz samemu, daje dużo i naprawdę warto na to poświęcać czas. W zawodowym sporcie nie ma tak, że odbębnisz swoje na treningu i wrócisz do domu, gdzie odpalisz playstation, wyjdziesz ze znajomymi i nic nie będziesz robił. Nasze życie jest tak ukierunkowane przez sport, że musisz cały czas się rozwijać. Nie ważne czy to urlop czy nie, musisz trenować, bo inaczej nie będziesz dobrym zawodnikiem.
Na zakończenie, 9 lipca są Twoje urodziny. Czego można Ci z tej okazji życzyć?
Zdrowia, to przede wszystkim, a co za tym idzie - braku kontuzji. A do tego jak najwięcej minut na lodzie, co jest dla mnie czymś bardzo ważnym. Ale przede wszystkim zdrowia, bo bez tego nie ma niczego. Pieniądze przyjdą same (śmiech).