Leszek Laszkiewicz: Nie można tracić gola w przewadze
- Przed spotkaniem mówiliście, że będzie to najtrudniejszy dotychczas mecz tej rywalizacji. Wasze słowa sprawdziły się...
- GKS grał dobrze w defensywie i murował nam dojazd do swojej bramki. Swój dzień miał też bramkarz Jakubowski, bo kilkakrotnie wyłapał strzały, które powinny były kończyć się golami.
- Długo utrzymywał się bezbramkowy remis...
- Z czasem zrobiły się szachy na lodzie i wydawało się, że drużyna, która strzeli bramkę wygra. Objęliśmy prowadzenie, ale grając w przewadze popełniliśmy błąd, który kosztował nas utratę bramki. Potem była dogrywka i rzuty karne.
- Powiedzmy sobie szczerze - GKS nie powinien był strzelić bramki grając w osłabieniu...
- Zgadza się. Nie powinno było to się zdarzyć. To są finały, w których nie można tracić gola, gdy gra się z przewagą jednego zawodnika.
- Pierwsza faza rzutów karnych to właściwie twój korespondencyjny pojedynek z Josefem Vitkiem. Obaj zdobyliście po dwa gole, obaj szukaliście okazji do następnych...
- No tak. Strzelaliśmy, potem długo nie mogła paść bramka aż wreszcie Paciga dał GKS-owi zwycięstwo. Trzeba przyznać, że obaj bramkarze stanęli dziś na wysokości zadania. To był ich dzień. Teraz musimy jak najszybciej zapomnieć o tym meczu, zregenerować siły i przystąpić maksymalnie skoncentrowani do niedzielnego spotkania (godz. 20:15 - przyp.). Zagramy we własnej hali i zrobimy wszystko, by wykorzystać ten atut.
- Tyszanie - po golu strzelonym w osłabieniu i po sukcesie w emocjonujących rzutach karnych - jeszcze bardziej uwierzą, że rywalizacja jeszcze się nie zakończyła.
- Dokładnie. GKS to bardzo dobra drużyna i ani przez chwilę nie myśleliśmy, że dziś będzie łatwo. Wiedzieliśmy, że tyszanie będą walczyć do końca. W niedzielę też nie będą mieć nic do stracenia i z pewnością zostawią mnóstwo zdrowia na lodzie. Wygra drużyna, która wytrzyma lepiej psychicznie trudy tej rywalizacji, a także zagra mądrzej i bardziej odpowiedzialnie.
Rozmawiał Dariusz Guzik