K. Dziubiński: Mecz w piątek będzie dobrym przetarciem dla mnie i kolegów

- Krystian, powiedz najpierw jak wygląda twoja sytuacja zdrowotna. Czy już jesteś na 100 procent gotowy do gry?
- Wszystko jest ok. Trenuję już drugi tydzień i mam nadzieję, że w najbliższych meczach wrócę do gry. Fizjoterapeuta dał zielone światło i powinno być w porządku.
- Jest szansa, że wrócą także inni kontuzjowani wcześniej zawodnicy - Kasper Bryniczka, Damian Kapica i Maciej Kruczek. W czasie, gdy was brakowało zespół zanotował chyba niezbyt udaną serię, zwycięstwa ze słabszymi rywalami, ale z tymi mocniejszymi wygrać się nie udało. Czy twoim zdaniem to oznacza, że Cracovia ma trochę zbyt wąski skład?
- Od takich ocen jest trener, ja nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. Te porażki z Katowicami i Gdańskiem na pewno coś jednak pokazały. W każdym sezonie może się tak zdarzyć, że ktoś wypadnie ze składu i trzeba go wtedy uzupełniać, rotować zestawieniem. Miejmy nadzieję, że taka sytuacja z kontuzjami już się nie powtórzy i do końca rozgrywek będziemy wszyscy zdrowi. W takich okolicznościach zawsze drużyna lepiej się czuje.
- Pierwszy raz od dość długiego czasu wszyscy zawodnicy są w treningu i przyznam, że w ostatnich dniach zauważyłem poprawę nastrojów w całej drużynie.
- Tak właśnie jest. Szczególnie, że wcześniej przegraliśmy te dwa mecze i nikomu nie było raczej do śmiechu. Teraz wszyscy już o tym zapomnieli, mamy nowe cele i musi być dobra atmosfera. My po powrocie z kontuzji staramy się ją poprawić, czasem rozładować.
- Jest może jakaś konkretna osoba, którą mógłbyś wskazać jako najlepszą w rozładowywaniu atmosfery w szatni?
- Dużo żartów trzyma się Damiana Kapicy i Kaspra Bryniczki. Oni zawsze coś wymyślą, wytną komuś numer, a potem udają, że to nie oni. I tak wszyscy zawsze wiedzą, kto coś nabroił.
- Teraz trenujecie przed dwoma meczami - z Anteo Naprzodem i GKS-em Tychy. Oczywiście to drugie starcie będzie bardzo ważne, a co możesz powiedzieć o pierwszym z nich? Już w tym sezonie Cracovia dwukrotnie łatwo pokonała zespół z Janowa, czy w piątek czeka nas zatem jedynie przetarcie przed meczem z Tychami?
- Dla mnie to będzie ważny mecz, bo zawsze tak jest, gdy wraca się po kontuzji. Najważniejsze to ponownie odnaleźć się na lodzie, złapać szybko rytm. Wydaje mi się, że mecz w piątek będzie dobrym przetarciem dla mnie i kolegów, którzy wracają po kontuzjach. Zwłaszcza w kontekście tego, jak ważny mecz mamy dwa dni później.
- W niedzielę czeka nas duże wydarzenie nie tylko pod względem sportowym. Kolejna edycja „Teddy Bear Toss" odbędzie się właśnie podczas meczu z GKS-em. Powiedz, czy wy zwracacie jakoś uwagę na to, kto strzeli bramkę, która uruchomi lawinę pluszaków?
- Dla mnie to nie ma znaczenia, to jest przede wszystkim fajna sprawa dla kibiców. Zapraszam serdecznie na ten mecz, szczególnie rodziny z dziećmi, bo taka atrakcja nie zdarza się często. Co roku jest dużo zabawy z tymi miśkami, zwłaszcza dla najmłodszych. Wracając do pytania o strzelca bramki - my na to nie patrzymy, a sądzę, że i kibice nie zwracają uwagi na to, kto strzelił. Ważne jest tylko, by padł gol, a potem to pluszaki są w głównej roli, nie strzelec. W trakcie meczu dla nas liczy się przede wszystkim wynik. Zawodnicy patrzą na to, kiedy ta lawina z miśkami się uruchamia. Zbieranie ich z lodu trwa czasem całkiem długo i to może mieć wpływ na przebieg meczu. Zdobycie bramki przy niekorzystnym wyniku może dodać wiatru w żagle, a z kolei taka przerwa spowodować, że ten wiatr osłabnie. Dlatego zawsze ważne jest, byśmy to my w meczu z akcją „Teddy Bear Toss" strzelili bramkę na 1:0. Wtedy to na pewno nam nie przeszkodzi.
- Z GKS-em zagracie w specjalnych koszulkach przygotowanych w porozumieniu ze Stowarzyszeniem Kibiców. Później koszulki trafią na licytację i ciekawi mnie, czy będziecie rozmawiali o tym, czyja sprzeda się drożej.
- (śmiech) Chyba nie. Kibice na pewno mają swoich pupili, często nawet rodziny włączają się do takich akcji. Najważniejsze, żeby zebrać jak najwięcej pieniędzy i wspomóc szkolenie młodzieży, bo to w hokeju jest kluczowe. Zachęcam wszystkich do licytowania koszulek, w tym mojej.
- Powiedz jeszcze na koniec o zbliżającym się zgrupowaniu kadry. Jak zapatrujesz się na tournee w Kanadzie, gdzie polska reprezentacja dawno nie grała?
- Tak, ostatnio chyba w Calgary na Igrzyskach Olimpijskich. Teraz jedziemy w trochę innej roli, na dodatek w zastępstwie za turniej w Korei Południowej, ale dobrze, że to zostało zorganizowane. Będzie to nie tylko kolejna okazja do pokazania się przed nowym trenerem, ale również szansa na nauczenie się czegoś nowego, nawet biorąc pod uwagę siłę przeciwników. Na co dzień nie mamy styczności z kanadyjskim hokejem, choć pojawiają się w naszej lidze zawodnicy, którzy tam grali. Na pewno polecimy do Kanady nie tylko po naukę, ale też pokazać, jak polska kadra potrafi walczyć.
Rozmawiał Robert Pęczalski