David Kostuch: To jemu dedykuję mojego gola

- Spodziewałeś się tego, że po meczu będziecie szczęśliwsi od drużyny, z którą zagraliście?
- Wiedzieliśmy, że będzie to bardzo ciężki mecz. W takich spotkaniach potrzebne jest szczęście i ono było z nami. Wystarczy spojrzeć choćby na naszą pierwszą bramkę.
- Szczęście szczęściem, ale dobrze, że przed bramką był twój kuzyn, Rafał Martynowski. Wpadłby gol, gdyby nie jego dobitka?
- Sam nie wiem. Myślę, że miał szansę wpaść. Dobrze jednak, że stał w odpowiednim miejscu i strzelił gola.
- Ty również pokonałeś bramkarza. Mało tego, był to gol decydujący o waszym zwycięstwie...
- Nie miałem łatwej pozycji, bo równo ze mną jechał obrońca Francuzów. Musiałem coś zrobić z lewej strony, bramkarz zrobił mi miejsce i strzeliłem.
- W Rouen jest twój ojciec, który przyleciał na ten turniej prosto z Toronto...
- Cieszę się, że może nam towarzyszyć. Lepiej gram, gdy jest przy mnie. Dobrze, że przyjechał. To jemu dedykuję mojego gola. Wiem też, że cała rodzina siedziała w Kanadzie przy komputerze i śledziła losy tego spotkania.
- To był dla was ciężki mecz?
- Tak, bardzo. Francuzi grali agresywnie, dużo strzelali na naszą bramkę. No i to lodowisko - duże i sprzyjające im. Tym bardziej cieszymy się, że odnieśliśmy to zwycięstwo.
- Już dziś zagracie z angielskim Coventry Blaze, w barwach którego występuje ośmiu zawodników z Kanady i trzech z USA. To będzie styl podobny do twojego i Rafała Martynowskiego..
- Tak, zgadzam się. Zagrają bardzo agresywnie i szybko.
Rozmawiał Dariusz Guzik