Aron Chmielewski: Sto procent mobilizacji

- Wiemy, o co gramy i ile włożyliśmy już w dotychczasowe mecze wysiłku i zdrowia. Gramy cały czas jakby było 0:0. Oczywiście gdzieś w głowach siedzi to, że prowadzimy w play-off 3:0 i jest to komfortowa sytuacja, ale mimo to będziemy na sto procent zmobilizowani przed kolejnym meczem - mówi zawodnik Comarch Cracovii.
- Wygraliście trzeci
mecz z Jastrzębiem. Według wielu kibiców był to najłatwiejszy mecz dla Cracovii
w tegorocznych play-offach.
- Nie zgodzę się z tym
zdaniem. Może to tak wyglądało z trybun, ale dla nas to był bardzo ciężki mecz.
Kosztował nas sporo sił - sam po sobie to czułem po meczu, gdy wieczorem długo
nie mogłem zasnąć po wysiłku włożonym w to spotkanie. Był to naprawdę jeden z
cięższych meczy dla nas i sądzę, że wszyscy zawodnicy się pod tym stwierdzeniem
podpiszą. Może wynik 4:1 sugeruje, że było łatwo i przyjemnie, ale należy
pamiętać, że długo utrzymywał się rezultat 2:1, a to w hokeju nie jest żadna
przewaga. Z każdą upływającą sekundą spotkania Jatrzębianie wpadali w coraz
większą panikę, bo zdawali sobie sprawę, że muszą to spotkanie wygrać. 0:3 w play-off
to sytuacją bardzo trudna i oni się otworzyli, bo musieli zaatakować, a myśmy
to potrafili wykorzystać. Fajnie, że kibicom podobał się mecz, bo do tej pory
zdarzało się słyszeć głosy, że wygrywaliśmy fartem i tylko dzięki ogromnemu
zaangażowaniu i sercu włożonemu w grę, a ja uważam, że posiadamy naprawdę spore
umiejętności.
- Co było decydujące
w tym spotkaniu?
- Zagraliśmy to, co
sobie zaplanowaliśmy z trenerem przed meczem. Kontrolowaliśmy grę, staraliśmy
się by Jastrzębie miało problemy z wjechaniem w naszą tercję obronną.
Zagraliśmy bardzo konsekwentnie i dojrzale, wiedząc, że uda nam się z przodu
strzelić jakieś bramki. Mieliśmy przy tym farta, na przykład przy bramce Bescha
na 2:1, gdy tak naprawdę była to bramka samobójcza - to był bardzo ważny moment
tego spotkania i dopisało nam wtedy szczęście. My jednak mu też pomogliśmy.
Także przy bramce Fojtika dopisało nam szczęście, bo ten strzał nie był nie do
obrony, a czwarta bramka była już konsekwencją postawienia wszystkiego na jedną
szalę przez rywala. W innej sytuacji raczej nie pozwoliliby Valćakowi samotnie
jechać prawie od połowy na bramkarza.
- Jak duży wpływ na
waszą postawę był występ w tym spotkaniu Daniela Laszkiewicza?
- Taka postawa, jaką
zaprezentował Daniel bardzo buduje zespół. Gdy ktoś mimo poważnego urazu, czy
problemów zdrowotnych chce grać, to zawsze wpływa budującą na pozostałych
kolegów. Oprócz Daniela, także chociażby Dudaś czy Witowski grali z kontuzjami.
To pokazuje, jak jesteśmy zdeterminowani, jak każdy z nas jest częścią drużyny
i chce dla niej grać, mimo ryzyka związanego ze stanem zdrowia. Każdy chce być
z drużyną, grać i walczyć o jak najlepszy wynik, ale to trener decyduje, czy
wpuści takiego zawodnika na lód. Przykład tych zawodników jest motywujący zarówno
dla grających, jak i dla powracających do zdrowia po poważnych kontuzjach. Ci
drudzy, także się przebierają i są z nami podczas meczu, pomimo, że wiedzą, że
nie mogą zagrać.
- Zapewniliście sobie
sporą przewagę nad Jastrzębiem i złoty medal jest na wyciągnięcie ręki. Nie
obawiasz się chwili dekoncentracji przed najbliższym meczem?
- Zdecydowanie nie.
Wiemy, o co gramy i ile włożyliśmy już w dotychczasowe mecze wysiłku i zdrowia.
Gramy cały czas jakby było 0:0. Oczywiście gdzieś w głowach siedzi to, że prowadzimy
w play-off 3:0 i jest to komfortowa sytuacja, ale mimo to będziemy na sto
procent zmobilizowani przed kolejnym meczem. Bardzo chcemy przypieczętować
udany sezon już w tym najbliższym spotkaniu. Szkoda tylko, że nie odbędzie się
on w Krakowie, przy naszych wspaniałych kibicach.