Aron Chmielewski: Nasza forma cały czas rośnie

  • Wywiady
05.01.2012
Aron Chmielewski: Nasza forma cały czas rośnie
- Uważam, że Sanok od początku rozgrywek prezentuje taką samą, wysoką formę. My mamy nowy zespół, wielu nowych zawodników i dopiero tę formę i zgranie budujemy. Od początku jednak nasza forma cały czas rośnie i to było widać w tym meczu pucharowym – ocenia hokeista Pasów, Aron Chmielewski.

- Uważam, że Sanok od początku rozgrywek prezentuje taką samą, wysoką formę. My mamy nowy zespół, wielu nowych zawodników i dopiero tę formę i zgranie budujemy. Od początku jednak nasza forma cały czas rośnie i to było widać w tym meczu pucharowym - ocenia hokeista Pasów, Aron Chmielewski.

 

- Patrząc a Wasze ostatnie mecze wydaje się, że Wasza forma sportowa rośnie po dobrze przepracowanej przerwie w rozgrywkach.
- Myślę, że cały czas idziemy w górę. Ciężko trenowaliśmy podczas przerwy w rozgrywkach i teraz widać rezultaty. Zagraliśmy dobry mecz w Sanoku, choć trochę pechowo przegraliśmy. Na pewno pokazaliśmy się z dobrej strony, a sądzę, że będzie jeszcze lepiej.  

- Ostatni mecz z Sanokiem wyglądał inaczej niż wasze wcześniejsze potyczki. Udało Wam się zniwelować przewagę sportową Sanoczan?
- Tak, mieliśmy w tym meczu nawet przewagę. Uważam, że Sanok od początku rozgrywek prezentuje taką samą, wysoką formę. My mamy nowy zespół, wielu nowych zawodników i dopiero tę formę i zgranie budujemy. Od początku jednak nasza forma cały czas rośnie i to było widać w tym meczu pucharowym. Można powiedzieć, że my idziemy do przodu, gdy Sanok stoi w miejscu. I tak ma to wyglądać. W końcówce ligi będziemy jeszcze lepsi i sądzę, że gdy spotkamy się w play-offie to wykażemy swą wyższość nad Sanoczanami. Chciałbym dodać, iż gdyby sędziowie tak samo gwizdali kary nam jak i przeciwnikom i gdyby Damian Słaboń strzelił bramkę na 2-1 to ten mecz wyglądałby całkiem inaczej. 

- Strzeliłeś jedyną bramkę po znakomitym podaniu Dvoraka.
- Dvorak zagrał jak profesor. Wykonał niesamowitą pracę przy tym podaniu. Wcześniej krążek leciał górą, a on zdołał go opanować i idealnie mi dograć. Wydawało się, że z takiego krążka podać w ten sposób to zadanie niewykonalne, a on jednak zdołał tego dokonać. Wyszedłem sam na sam z bramkarzem i w takich sytuacjach należy strzelić. Przede mną był jednak nie lada fachowiec jakim jest Odrobny, ale zostawił mi trochę miejsca i udało mi się to wykorzystać. Szkoda tylko, że ta bramka nie przyczyniła się do zwycięstwa.

- Mogło się wydawać, że bramka na 2-1 dla Sanoczan podcięła wam trochę skrzydła.
- Na pewien moment na pewno. Mieliśmy przewagę, okazje do strzelenia kolejnych bramek. A tu niewykorzystana sytuacja Damiana Słabonia i przeciwnik trochę fartem strzela gola. Popełniliśmy głupi błąd, a na dodatek bramkarz był zasłonięty i zamiast prowadzić przegrywaliśmy. Ale tak jest w sporcie i do końca meczu staraliśmy się odrobić straty.  

- W ostatnim czasie nie trenujesz z powodu urazu barku, co się stało?
- To jest jeszcze kontuzja z meczu z Podhalem. W II tercji doszło do wydawałoby się niegroźnego starcia pod bandą z Maćkiem Sulką. Niestety nie byłem przygotowany na to i coś mi strzeliło w barku. Początkowo się wydawało, że to nic groźnego i wszystko będzie O.K., ale okazało się, że mam naderwane więzadła barkowe. Jest to bolesna kontuzja - bolesna do tego stopnia, że nie mogę normalnie spać. Mogę leżeć tylko na zdrowym barku. 

- Wyleczyłeś już ten nieszczęsny bark i zagrasz przeciw Jastrzębiu?
- Niestety nie. Jestem pod stałą opieką Piotra Sochy, z którym przechodzę rehabilitację. Dzisiaj stwierdził, że dopiero w przyszłym tygodniu rozpoczynam normalne treningi na lodzie i w następny piątek będę gotowy do gry. Bark jeszcze boli, nie jestem do końca sprawny, nie mogę jeszcze oddawać strzału. Na meczu oczywiście będę by dopingować kolegów wraz z kibicami i piłkarzami, którzy mają się pojawić na lodowisku. W drużynie nastroje są bojowe. Chcemy bardzo wygrać ten mecz, bo teraz mamy trzy ważne spotkania, które powinny zadecydować o końcowym składzie pierwszej „czwórki". W każdym z tych trzech meczów chcemy zgarnąć pełną pulę trzech punktów i z takim nastawieniem koledzy wyjdą na lód. Liczymy przy tym na gorący doping naszych fanów.

 

CRACOVIA TO RÓWNIEŻ